Najpierw beta testy. Później przecieki o darmowej aktualizacji i braku kafelek. Cały świat wstrzymał oddech, aż w końcu 29 lipca 2015 roku — premiera. Wcale nie Apple, nie Samsung, ale Microsoft zdobył rok 2015. Jeżeli ktoś nie wie czym, to chyba musi koniecznie przeczytać ten artykuł.

Może to hejterów firmy Microsoft zasmucić, ale czy chcą, czy nie największą premierą tego roku był Windows 10. Nawet ci, którzy potencjalnie nie lubią i nie używają systemów Microsoft, czekali na tę premierę z nadzieją, że może to będzie system, który polubią. O premierze Windows 10 pisałem od samego początku:

Microsoft liderem?

Microsoft mocno się postarał o to, aby wróciła mu pozycja lidera. Pomimo kilku znaczących wpadek i tak wypadł całkiem nieźle. Zmieniły się władze – CEO nie jest już Steve Ballmer. Obecnie stanowisko to piastuje Satya Nadella. Oczywiście, Ballmer nie pozostawia na swoim następcy suchej nitki za nową politykę Microsoft, ale widać, że ta zmiana zrobiła gigantowi dobrze. Dużo dała także zmiana filozofii. Ciężko jest teraz użyć w stosunku do Microsoft mojego ulubionego skrótu M$. Aktualizacja do Windows 10 jest na tę chwilę absolutnie darmowa i każdy posiadać licencji na Windows 7, 8 i 8.1 może cieszyć się z dobrodziejstw Windows 10. Prawda jest taka, że aktualizować mogą się także posiadacze pirackich wersji, o czym można przeczytać w sieci. Oczywiście, nikt nie mówi, że nowy Windows jest doskonały, bo ma jeszcze strasznie dużo błędów. Jednakże mi osobiście podoba się kierunek, w jakim Microsoft zmierza. Trzeba też przyznać, że Windows 10 jest znacznie lepszy od Windows 7 i Windows 8.1, chociaż nie wszyscy jeszcze się do niego przekonali. Są tacy tradycjonaliści, którzy murem stoją na Windows 7, no ale cóż. Mam kolegę, który dalej używa XP i nie wyobraża sobie nowszego systemu, więc jak widać, z oldskulem się nie dyskutuje. Po podsumowanie roku, jako całość można jednak stwierdzić, że Windows 10 broni się znakomicie i nie ma powodów do żadnych kompleksów.

Co dalej z tym fantem?

Jestem dobrej myśli, jeżeli chodzi o rozwój Windows 10. Obecnie czekam na aktualizacje, która ma się pojawić w wakacje 2016. Cieszy to, że Microsoft otwiera się nie tylko ideowo. Rozwija się nie tylko desktopowo, ale i mobilnie, chociaż ta druga odsłona idzie ciut gorzej. Oczywiście jest coś jeszcze. Mimo że to ma więcej wspólnego z samym Microsoft niż Windows 10, ale muszę o tym wspomnieć. Chodzi mianowicie o piękny rozwój Azure. Jest to usługa, z której korzystam i jestem z niej mocno zadowolony. Liczę, na lepszą integracje z Windows 10 w najbliższym czasie. Przecież w końcu Microsoft wyrósł tak mocno właśnie dzięki chmurze i usługach w niej świadczonych. Windows 10 to tylko miły, aczkolwiek mocno popularny dodatek, który był wisienką na torcie w tym roku. Zobaczymy, czy rok 2016 okaże się tak samo owocny. Czas pokaże.