Jakiś czas temu na rynku pojawił się nowy komunikator tekstowy od Google, który nazywa się Allo. Uczucia w stosunku do niego są mieszane. Jedni są nim zachwycenia, ale inni narzekają. Są jednak tacy, jak Edward Snowden, który przed nim wręcz przestrzegają.

Jeżeli nie znacie jeszcze pana Snowdena, to powiem szczerze, że się temu dziwię. Jest to człowiek, który zapoczątkował aferę PRISM. Zdaniem Edward Snowdena komunikator od Google jest zaprojektowany tylko i wyłącznie po to, aby wbić nóż w prywatność użytkowników i ich poufne dane.

Allo ma bowiem zapisywać na serwerach Google całą naszą historię rozmów. Nie jest to nic dziwnego, każdy chce mieć pamiątki. Allo ma to jednak rozbić w sposób całkowicie nieszyfrowany.

I tutaj zaczynam się zastanawiać, czy warto go w ogóle instalować. Prawda jest taka, że takie wiadomości bardzo łatwo przechwycić i odczytać, albo udostępniać służbom. Plan był taki, że Allo będzie przechowywać rozmowy, tylko przez jakiś czas. Allo to w końcu taki mały Google Asystent. Działa na podstawie firmowe algorytmy oraz nauczanie maszynowe. Wszystko odbywa się poprzez analizę zapisanych danych. Mimo że po sieci krąży masa pozytywów na temat tego komunikatora, sam skłoniłbym się ku teorii Snowdena i omijał go łukiem 180 stopni. Poza tym, jeżeli porównamy go z Messengerze, czy choćby WhatsAppem, to Google nie ma nam nic nowego do zaoferowania. Wszystko już było. Taki komunikator zrobiłby moim zdaniem furorę z 5-10 lat temu, ale nie teraz.

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.