Zacznijmy może od tego, że niejaki Microsoft Internet Explorer był najbardziej nielubianą przeze mnie przeglądarką z jakiej z życiu korzystałem.

Zawsze byłem święcie przekonany, że nie ma przeglądarki, która sprawiłaby, że tytuł ten oddałbym od ręki i bez walki, ale okazuje się, że kolejny twór Microsoft, czyli Edge niechybnie zajął miejsce obok swojego starszego brata. Nie jest to jednak jakiś jednoosobowy tytuł, ponieważ tak jak Internet Explorer wzbudzał zawsze odrazę użytkowników, tak teraz Edge nienawidzą tłumy i oczywiście nikt nie chce z niej korzystać.

Microsoft od jakiegoś czas zapewnia, że Edge jest wspaniała, energooszczędna i w ogóle niesamowicie cudowna.

Mam jednak wrażenie, że tylko oni wierzą z te wierutne bzdury głoszone w korpo spotach reklamowych. Na tę chwilę wiadomo, że 75% użytkowników systemów Windows nie chce mieć z Edge nic wspólnego i woli każdą inną przeglądarkę. Wcale mnie to nie dziwi. Spotkałem się nawet z określeniem, że Edge nie jest prostą przeglądarką — on jest przeglądarką upośledzoną. Jak się okazuje, Microsoft jest w stanie zrobić jednak wszystko, aby chociaż trochę wkupić się w łaski rynku. Nawet jeżeli musiałby wydać na tę promocję więcej kasy, niż przypuszczał. Zabieg, który zastosował, wcale nie świadczy jednak o tym, że przeglądarka Edge jest tak cudowna, jak zapewniają jej twórcy. Świadczy wprost przeciwnie, bo za korzystanie z niej Microsoft zwyczajnie chce płacić. Oczywiście, nie w normalnej gotówce, czy przelewach, ale w kuponach na swoje usługi, jak Outlook, Skype, czy w Amazonie lub Starbucksie. Chodzi o swojego rodzaju program lojalnościowy. Absolutne minimum korzystania z Edge w ciągu miesiąca to trzydzieści godzin. Oczywiście, firma zaopatrzyła się też w specjalne algorytmy, aby śledzić, czy na pewno korzystamy z Edge, anie odpalamy go w tle i używamy konkurencji. Ten fakt mnie akurat niesamowicie rozbawił, bo jak bardzo beznadziejna musi być ta przeglądarka, skoro Microsoft zakłada, że można jednak nie przemóc się do korzystania z niej nawet, jak za to płacą. Muszę przyznać, że Microsoft z natury doprowadza mnie do łez rozbawienia, ale teraz to przeszedł samego siebie.

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.