Niezwykle barwny świat gier komputerowych bywa także okrutny. Doświadczają tego w szczególności gracze, którzy wyczekują na kontynuację swojej ulubionej produkcji, a otrzymują kompletne rozczarowanie. Przedstawiamy najgorsze sequele gier wideo!

Anatomia słabych tytułów – najgorsze sequele gier

Jest wiele powodów, dla których sequele bardzo dobrych gier wideo często okazują się znacznie gorsze pod względem jakości. Oczywiście trudno patrzeć na ten temat zero-jedynkowo. Nie da się jednak ukryć, że w wielu przypadkach to kwestia wynikająca z pewnej chciwości twórców, którzy pod wpływem sukcesu pierwszej odsłony dążą do tego, by wydać drugą część jak najszybciej.

Czasami jednak nawet po wielu latach oczekiwania gracze zostali uraczeni sporym niewypałem. Niekiedy twórcy po prostu nie są w stanie sprostać wymaganiom nieustannie zmieniającego się rynku gier komputerowych. To skomplikowane zagadnienie, które prawdopodobnie nie ma jednej poprawnej odpowiedzi. Zapraszamy do naszego przeglądu, w którym zaprezentujemy najgorsze sequele gier wideo. Których odsłon słynnych serii należy unikać, by nie zepsuć swojego zdania o ulubionych tytułach?

Far Cry 2

Gry z serii Far Cry należą do najpopularniejszych sandboksowych strzelanek, jakie kiedykolwiek ukazały się na rynku. Nie dziwi zatem wypuszczanie kolejnych odsłon cyklu w tak krótkich odstępach czasu. Niebawem, zaledwie trzy lata po premierze „piątki”, studio Ubisoft planuje przedstawić hucznie zapowiadane Far Cry 6. Warto jednak mieć na uwadze, że nie zawsze dzieje serii były usłane różami. Pierwsza część była bardzo udana – zupełnie inaczej niż jej kontynuacja.

W przypadku Far Cry 2 gracze otrzymali coś, co nijak nie przypominało ani pierwszej, ani żadnej następnej odsłony serii. Był to bardzo mdły twór, pozbawiony jakiegokolwiek polotu, który po prostu nie sprawiał żadnej radości. Strzelanie do wrogów było frustrujące, grafika – niebywale toporna, natomiast kolejne lokalizacje były bardzo powtarzalne i zwyczajnie nudne. Pozostaje nam cieszyć się, że obecnie możemy o tej wpadce zapomnieć, ponieważ wszystkie kolejne odsłony Far Cry zachowywały odpowiedni poziom. Jeśli jednak chodzi o najgorsze sequele gier wideo, Far Cry 2 z pewnością znajduje się w czołówce.

Tomb Raider: Angel of Darkness

Larę Croft kojarzy praktycznie każdy. Wszyscy gracze zdają sobie także sprawę z faktu, że powstało naprawdę sporo tytułów ze słynną archeolożką w roli głównej. Niestety oznacza to też, że niektóre produkcje okazały się prawdziwymi klapami. Potwierdza się to w przypadku tytułu wydanego dość dawno, bo w 2003 roku – Tomb Raider: Angel of Darkness to królowa, jeśli chodzi o najgorsze sequele gier wideo. Minusy tej produkcji można wymieniać naprawdę długo.

Podobnie jak Far Cry 2, jest to tytuł znacznie różniący się od pozostałych części serii. Chodzi tutaj głównie o klimat i historię Lary, ale również mechanikę rozgrywki. Powstał źle skonstruowany, niegrywalny miszmasz, który frustrował na każdym kroku. Ponownie jednak mamy do czynienia z sytuacją analogiczną do Far Cry. Twórcy poszli po rozum do głowy i później byliśmy już raczeni naprawdę przyzwoitymi produkcjami, z którymi zdecydowanie warto się zapoznać.

Duke Nukem Forever – na niektóre nieudane sequele trzeba było czekać naprawdę długo

Duke Nukem to legenda, która pojawiła się na rynku jeszcze wcześniej, niż Lara Croft. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z królem lat dziewięćdziesiątych, jeśli chodzi o gry akcji. W szczególności pierwszoosobowe shootery – wystarczy wspomnieć między innymi o kultowym Duke Nukem 3D. Interesującym projektem była również platformówka Duke Nukem Manhattan Project. Gracze byli zachwyceni tą niemal karykaturalnie męską, przepełnioną testosteronem postacią, a także dobrze przygotowaną rozgrywką.

Potem jednak przyszło graczom czekać, i to czekać przez bardzo długi czas. Po czternastu (!) latach hucznych zapowiedzi oraz tysięcy pogłosek w końcu doczekali się premiery gry Duke Nukem Forever. Okazała się ona… bardzo średnia. Ciężko powiedzieć, że mamy do czynienia z tragiczną produkcją. W porównaniu jednak do tego, jakie przeżycia oferowały poprzednie odsłony serii, Forever wydaje się porażką. Przypominamy, że mowa o czternastoletnim okresie produkcji. Nie można zatem dziwić się frustracji graczy, którzy spodziewali się najwybitniejszego dzieła wszech czasów, a dostali nudną, powtarzalną strzelankę wyzbytą z charakteru i humoru.

Dead Rising 4

Pierwsze dwie odsłony Dead Rising były świetnym odświeżeniem postrzegania gier o zombie. Trzecia część też przesadnie nie odstawała jakością, choć już można było wykryć pewne problemy. Jeśli chodzi o najgorsze sequele gier, Dead Rising 4 było chyba najmniej przyjemnym, co mogło spotkać tę świetnie zapowiadającą się serię z ogromnym potencjałem na dalszy rozwój. Szczególnie w dobie najnowszych konsol oraz wielkich możliwości sprzętowych.

Dead Rising 4 okazał się zupełnie odbiegać od tego, do czego przyzwyczajeni byli gracze. Zamiast wciągającej, satysfakcjonującej gry o mordowaniu kolejnych zombie, dostaliśmy coś nieciekawego i niezbyt godnego uwagi. Wystarczy spojrzeć chociażby na znacznie okrojoną mechanikę craftingu i walki, a także lokalizacje skonstruowane bez jakiegokolwiek polotu. Gra nie zapewnia prawie żadnej rozrywki, szczególnie dla fanów poprzednich odsłon serii, którzy liczyli na coś zupełnie innego, bardziej odwzorowującego ducha pierwszych części Dead Rising.

Najgorsze sequele z polskiego podwórka – Call of Juarez: The Cartel

Przejdźmy teraz na polskie podwórko. Firma Techland zasłynęła kilkoma bardzo udanymi produkcjami traktującymi o Dzikim Zachodzie. Mowa rzecz jasna o Call of Juarez, Call of Juarez: Więzy krwi oraz Call of Juarez: Gunslinger. Niestety gdzieś w trakcie pracy przydarzyło się pewne potknięcie pod tytułem Call of Juarez: The Cartel. Jak sama nazwa mówi, o Dzikim Zachodzie możemy tutaj zapomnieć. Zamiast tego weźmiemy udział w wojnie gangów narkotykowych oraz ich starciach z policją – mamy do czynienia ze współczesnością.

Czy ten kontrowersyjny zabieg się udał? Ani trochę. To właśnie westernowy klimat był główną siłą napędową serii Call of Juarez. Taka drastyczna zmiana ani trochę się nie przydała, zwłaszcza że wraz z nią nie pojawiły się żadne udogodnienia. Strzelanie jest bardzo słabo zaimplementowane w stosunku do poprzedniczek, historia nie porywa, a cały klimat został całkowicie zniszczony przez nieciekawe postacie oraz przewidywalne wydarzenia. Dużo lepiej sięgnąć po następną odsłonę serii o podtytule Gunslinger, dzięki której gracze wybaczyli Techlandowi poprzednie wpadki.

Arcania: Gothic IV – najgorsze sequele, które nawet… nie do końca są sequelami

Wielu graczy rzewnie dyskutuje na temat tego, czy Arcania jest pełnoprawną następczynią kultowego cyklu Gothic. Argumenty obu stron są w pełni zrozumiałe. Podążamy jednak śladem tego, że słowo Gothic zostało, bądź co bądź, zawarte w tytule. Możemy więc śmiało uznać Arcanię za jedną z najsłabszych kontynuacji w historii gier komputerowych. Żadne inne najgorsze sequele gier nie były tak frustrujące dla całej rzeszy graczy, jak ten właśnie tytuł. Wszystko wynika z ogromnej fascynacji pierwszymi dwiema (oraz, w dużej mierze, również trzecią) odsłonami serii Gothic, która przyczyniła się do gigantycznych oczekiwań. To tytuły, które cieszą się wielką popularnością zwłaszcza w Polsce.

Można się długo rozwodzić o skali fenomenu serii Gothic w naszym kraju, lecz nie jest to miejsce na tego rodzaju dywagacje. Wróćmy do głównego tematu, jakim są najgorsze sequele gier. Arcania to skrajnie niedopracowana, a przede wszystkim nudna kontynuacja, która nijak nie dorównuje poprzednim odsłonom serii. Bohater jest nudny, fabuła – przewidywalna, a mechanika walki i eksploracji w żaden sposób nie nawiązuje do wspaniałych korzeni serii. Wydaje się, że twórcy nawet nieszczególnie starali się, by przygotować choćby przyzwoitą produkcję. Biorąc w dodatku pod uwagę kontekst sukcesu pierwszych odsłon serii, można powiedzieć, że mamy do czynienia z czymś, co nigdy nie powinno powstać.

Mafia III

Studio 2K Games może pochwalić się dwiema niezwykle udanymi grami: Mafia oraz Mafia II. W przypadku tamtych produkcji można śmiało mówić o opus magnum tego studia. Niestety kilka lat po premierze drugiej odsłony gier gangsterskich otrzymaliśmy twór, który po prostu ciężko uznać za udany. Mafia III stara się udawać, że ma korzenie w pięknych opowieściach o braterstwie, zemście i przebaczeniu. W praktyce jednak ani klimat, ani opowiadana historia w żaden sposób nie dorównują tym, z którymi było nam dane zapoznać się w poprzednich odsłonach cyklu. Jeszcze gorzej jest z mechaniką rozgrywki.

Mafia III udaje też, że jest grą z otwartym światem. W rzeczywistości nie przekłada się to na frajdę z rozgrywki, a przede wszystkim na możliwości, które oferuje produkcja. Misje – zarówno te główne, jak i poboczne – są bardzo przewidywalne i już po niedługim czasie zaczynają nużyć. Klimat lat 70. został oddany przyzwoicie, a warstwa audiowizualna robi wrażenie; to jednak nie wystarczy, by zapewnić graczom tyle samo rozrywki, co w przypadku poprzednich, genialnie skonstruowanych odsłon serii od studia 2K Games.

Zdjęcie główne: Kyle James, Flickr (CC BY-SA 2.0)