Od pierwszych sieci LAN do prawdziwych MMO – rewolucja internetu od lat wytycza szlaki dla najbardziej imponujących, interesujących i niezwykłych gier. To dopiero początek. Najnowszym rozwiązaniem na tym polu jest cloud gaming – co warto wiedzieć na ten temat?

Cloud gaming – co to jest i dlaczego warto o tym mówić?

Cloud gaming jest trendem, który powoli zaczyna przekształcać branżę gier. Zjawisko to dotyczy przetwarzania gry w chmurze – jej grafiki, postaci, naszych operacji i w zasadzie całej zawartości. Już dziś wykorzystujemy podobne technologie w innych sektorach, choć wtedy stosujemy termin cloud computing. To zbliżone pojęcia, jednak różnią się pewnymi szczegółami. Obliczenia w chmurze są popularną metodą w przypadku pracy nad plikami tekstowymi, arkuszami kalkulacyjnymi i innymi procesami typowymi dla biurowych zastosowań.

Biznesowe rozwiązania różnią się od cloud gamingu przede wszystkim tym, że nie wymagają niskich czasów opóźnienia, stabilnego łącza internetowego i wysokiej przepustowości. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by tworzyć tego typu treści offline i automatycznie aktualizować pliki, gdy znajdziemy się w zasięgu sieci. W przypadku cloud gamingu nie ma takiej możliwości – jesteśmy w pełni zależni od naszego łącza. To na razie największa bariera technologiczna, którą jednak będziemy w stanie ominąć wraz z rozwojem nowych standardów łączności.

Platformy chmurowe są coraz częściej wykorzystywane przez różne przedsiębiorstwa

Ze względu na rozwój technologii takich jak 5G i WiFi 6 możemy patrzeć na zjawisko cloud gamingu z nieco bardziej pozytywnym nastawieniem. Wygląda na to, że nowe, jeszcze szybsze sieci będą w stanie utrzymać wysoki poziom detali, zachować immersję rozgrywki, a także pozwolić na komfortową obsługę – co prawda nie tak szybką, jak ma to miejsce w przypadku naszego domowego zacisza. By zrozumieć ideę cloud gamingu, wystarczy spojrzeć na Google Stadia i abonament Xbox Game Pass Ultimate. Te dwa serwisy zdecydowanie się wyróżniają – stanowią kluczowych innowatorów w tej dziedzinie, a ich podejście do grania w chmurze wytyczy trendy na najbliższe lata.

Główny problem cloud gamingu – granie w chmurze obciąża sieć

Największą barierą technologiczną w przypadku grania w chmurze jest strumieniowanie ogromnych pakietów danych. Ze względu na to, że operacje wykonywane są na znacznie sprawniejszych maszynach niż domowe komputery, otrzymujemy obraz bardzo wysokiej jakości. Aby sterować postaciami z gier, musimy jednak wysyłać odpowiednie zapytania do serwera. Do tego dochodzi czas odpowiedzi, czas reakcji naszego pada i podobne źródła opóźnień. W przypadku standardowych sieci wi-fi minimalny zakładany ping w cloud gamingu plasuje się na poziomie 30–50 ms.

Takie wartości są możliwe tylko wtedy, gdy mamy do czynienia ze stuprocentowo sprawnym łączem. Od razu widać, że nie jest to aż tak atrakcyjny czas reakcji – chociaż większość graczy toczy rywalizacje online z podobnymi opóźnieniami. To wartości, które spotkamy w 2020 roku w popularnych produkcjach multiplayer – League of Legends, World of Warcraft czy Fortnite.

Do przesyłanych komunikatów dochodzi jeszcze generowanie i przesył obrazu

Biorąc pod uwagę wszystkie z tych zadań, może okazać się, że wysokość opóźnienia jest znacznie większa. Na razie ciężko o szerzej zakrojone teksty na temat cloud gamingu i jego pingu, jednak możemy spodziewać się wartości przekraczających 100 milisekund. Opóźnienie na poziomie jednej dziesiątej sekundy jest już na tyle duże, że zaczynają pojawiać się problemy związane z rozgrywką. To po pierwsze mniejszy komfort, a także uniemożliwienie rywalizacji na najwyższym poziomie.

Brak internetu wyłącza możliwość grania w gry – jeśli będziemy korzystać z maszyny dedykowanej do obsługi tytułów w chmurze, bez dostępu do sieci pozostanie nam wyłącznie możliwość grania w produkcje z niskimi wymaganiami. To drugi ważny aspekt rozmawiania o cloud gamingu – kwestia sprzętu do takiej zabawy jest niezwykle otwarta. Wystarczy spojrzeć na główne usługi tego typu na rynku. Wszystkie podkreślają, że są wieloplatformowe lub są na dobrej drodze do dostępności na różne systemy. Co to jednak oznacza w praktyce?

Cloud gaming – sprzęt do grania wcale nie musi wyglądać jak PC czy konsola

To niezwykle ciekawe zjawisko. Wygląda na to, że cloud gaming ma szansę zupełnie zmienić sposób, w jaki gramy w gry. Wynika to z faktu, że podstawowy mechanizm jest dość uniwersalny – to po prostu przetwarzanie obrazu otrzymywanego z sieci. Głównym punktem w przygotowywaniu gamingowej maszyny nie będzie już potężny procesor i karta graficzna, a gotowość do wykorzystania doskonałej infrastruktury sieciowej. 

Obecnie gaming możemy podzielić w zasadzie na trzy dziedziny – PC, konsole i sprzęty mobilne. Do tego dochodzi kolejne pojęcie – cloud gaming. W przeciwieństwie do wcześniejszych rozwiązań jest tutaj spora swoboda w kwestii wykorzystywanego sprzętu. Najważniejszym parametrem staje się przepustowość łącza i sprawność karty sieciowej. Zobaczmy, jak zmienią się poszczególne osprzęty w dobie rewolucji cloud gamingu – czyli już niedługo.

Granie na PC w dobie cloud gamingu – nacisk na inne kwestie

W przypadku komputerów osobistych będziemy obserwować spadek znaczenia podzespołów każdego typu – od kart graficznych, przez sprawność dysku SSD, po procesory. Te ostatnie prawdopodobnie najdłużej pozostaną na topie, jednak pewnie będą one wspierać innowacyjne standardy łączności i obsługujące je peryferia. Nawet w przypadku konstrukcji do streamowania moc własna PC nie będzie mieć tak dużego znaczenia. Centra danych wyposażone w znacznie większe zasoby obliczeniowe to klucz do tego, by można było tworzyć wideo z obróbką w czasie rzeczywistym.

Cloud gaming na PC stanie się faktem już wkrótce – to jednak zbyt wcześnie, by zaoferował odpowiednie wrażenia z rozgrywki dla zawodowych graczy. Ci pozostaną przy bardziej konwencjonalnych rozwiązaniach i będą dbać o to, by nic nie ograniczało ich pingu i potencjału. Dlatego streamerzy i zawodnicy e-sportowych zespołów wciąż będą korzystać z wydajnych maszyn PC.

Jak będzie wyglądać granie na konsoli w dobie cloud gamingu?

Prawdopodobnie w dobie dziesiątej generacji konsol będziemy mieć do czynienia z pewną zamianą ról. Konsole będą czerpały z mocy obliczeń w chmurze, jednak same staną się jeszcze bardziej multimedialnymi sprzętami. Może za to pójść do przodu kwestia ich designu. Biorąc pod uwagę, że PS5 i Xbox Series X mają dość spore gabaryty, wygląd ich następców może zupełnie się zmienić, gdy nie będą musiały mieścić tak wielu mocnych podzespołów.

Potencjał cloud computingu może jednak doprowadzić ten sektor do zupełnej stagnacji. Podobny efekt być może osiągniemy przy wykorzystaniu pierwszej lepszej dostawki do TV z dość dobrym procesorem. Oczywiście mowa tu o sprzętach, które przyjdą dopiero za kilka lat – na razie ciężko przewidzieć coś konkretnego.

Android i iOS skorzystają na cloud gamingu jak nikt inny!

Mobilne granie w gry zyska nowych barw. Tytuły triple-A z usługami takimi jak Google Stadia i Xbox Game Pass Ultimate stają się rzeczywistością. Sam Samsung reklamował się obsługą najnowszych tytułów na Galaxy Note 20. Wygląda więc na to, że smartfon jest idealnym produktem, który spełni zadania nowej generacji gamingu

To także duża szansa na sporą zmianę jego funkcjonalności. W przyszłości może się zmienić sposób wykorzystania telefonów. Niewykluczone, że będą one stanowić jedynie port systemów zapewniających obliczenia w chmurze, które zapewnią znacznie lepszą wydajność, niższą cenę, a także niższe zużycie baterii. Jedno jest pewne – potencjał w tym wypadku jest niezwykły. Zmienić musi się także sposób sterowania – aktualne pomysły są dosyć niewygodne i niepraktyczne. Czekajmy więc na moment, w którym któryś z producentów zdecyduje się na rewolucję obsługi ekranu.

Cloud gaming z własnymi urządzeniami – Chromebooki i dostawki TV

Granie w chmurze daje niezwykły potencjał. Przede wszystkim spójrzmy w kierunku rozwiązań takich jak Google Stadia i możliwości połączenia tej technologii z Chromebookami. Tego typu laptopy to pierwszy sprzęt, który realnie opiera się o cloud computing w domowym zastosowaniu. Wkrótce może doczekamy się rozwinięcia oferty w kierunku cloud gamingu.

Laptopy z systemem Chrome OS mogą stanowić pewnego rodzaju wzór dla sprzętów tego typu. W przyszłości spodziewamy się odświeżonych telefonów gamingowych, konsol z naciskiem na cloud gaming oraz specjalnych dostawek TV albo PC, które wyróżniać będzie potężna obsługa sieci. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych sprzętów będzie atrakcyjna cena i niski koszt produkcji.

W tym wszystkim widać trend prowadzący do skrajnej digitalizacji przemysłu gamingowego. Za parę lat może być tak, że gry w edycji fizycznej będą rzadkością. Same sprzęty będą produkowane z wtórnych materiałów, a wszystkie pieniądze wydawane przez graczy na korzystanie z dobrodziejstw wirtualnej rozgrywki będą przeznaczane na działalność twórców. To przyszłość, która da nam niezwykły potencjał w kwestii kreacji ciekawych gier.

Co więcej, cloud gaming daje wielkie pole do popisu VR. Wykorzystanie gogli przy obsłudze nowych tytułów wydaje się całkiem niezłym pomysłem. To szczególnie atrakcyjny wybór, gdy weźmiemy pod uwagę, że nawet najmocniejsze współczesne sprzęty często nie są w stanie spełnić wymagań wirtualnej rzeczywistości. Granie w chmurze to szansa na rozwój i tej technologii.

Przyjrzyjmy się dwóm najważniejszym usługom cloud-gamingowym dostępnym na rynku

Przyszłość jest dostępna już dziś – prezentujemy dwie usługi, które świadczą o tym, że cloud gaming traktowany jest na poważnie przez kilka podmiotów. Warto tutaj wspomnieć także o GeForce Now, Project xCloud, PlayStation Now czy Steam Link. Są jednak dwie usługi cloud gamingu, które zdecydowanie wyróżniają się na tle konkurencji. Mowa tu o propozycji firmy Google, czyli Google Stadia, która traktowana jest na poważnie przez wielkich wydawców, oraz innowacji Microsoftu – Xbox Game Pass Ultimate z graniem w chmurze.

Google Stadia – cloud gaming na dobrym poziomie

O Google Stadia nieco pisaliśmy na łamach portalu, ale bez specjalnego entuzjazmu. Pewne jest to, że usługa będzie dostępna na telefonach – nowe i nieco starsze modele Galaxy, a także urządzenia takie jak Razer Phone i ROG Phone. W Stadia pojawiać się będą nowe tytuły triple-A z roku 2020 – AC: Valhalla, Cyberpunk 2077.

Oznacza to, że pierwsi użytkownicy będą mieć możliwość zapoznania się z pełnią możliwości platformy stworzonej przez firmę Google. Nie oznacza to jednak, że od razu zapanuje prawdziwy boom na to rozwiązanie, a użytkownicy zaczną walić drzwiami i oknami. Zdecydowanie nie – Google Stadia w tym momencie jest dość odległe od innych usług tego typu i ma spory dystans do pozycji sprzętu i serwisów gamingowych.

Na razie może wydawać się, że Google nie celuje szczególnie mocno w polski rynek. Widać to także po innych produktach – dopiero od niedawna możemy skorzystać z Asystenta Google w polskiej wersji językowej. Pomimo tego warto obserwować rozwój platformy cloud gamingu Google – potencjał jest ogromny, a zainteresowanie wykazują największe studia gier.

Kolejny przykład na cloud gaming dla każdego – Xbox Game Pass Ultimate

Wizja firmy Microsoft na rozwijanie technologii cloud gamingu jest nieco szalona. Gigant z Redmond już teraz zakłada, że potrzeby graczy w 2020 roku dotyczą możliwości grania w dowolnym miejscu, w wysokiej rozdzielczości, przy niskim pingu i na praktycznie dowolnym urządzeniu.

Tym samym Xbox Game Pass Ultimate z obsługą cloud gamingu stanowi niezwykłe odstępstwo od standardowego rozumienia tej technologii. Zapewnia nieograniczony dostęp do wielu różnych tytułów w ramach usługi subskrypcji na gry komputerowe. Ponadto obsługuje w tym momencie bibliotekę 100 tytułów i powstaje przy współpracy dużych graczy z rynku mobilnego – np. Samsunga. Xbox Game Pass Ultimate ma szansę być pierwszą faktyczną rewolucją na rynku cloud gamingu, do której konkurencji będzie brakowało całych lat świetlnych.

Czy wszyscy będziemy grać w chmurze?

Wygląda na to, że każdy casualowy, mobilny i konsolowy gracz w niedalekiej przyszłości będzie mógł korzystać z grania w chmurze. Usług tego typu przybywa, technologii, które będą wspierać cloud gaming również – to trend, któremu nie da się zaprzeczyć. Rewolucja dzieje się na naszych oczach.

Źródła: zdjęcie główne – dronepicr, Flickr (CC 2.0)