Czym jest deepfake? To pytanie zadaje sobie coraz więcej internautów. Jest to prosta w założeniach technologia, która w nadchodzących latach może mieć ogromny wpływ na rozwój społeczeństwa. To także ogromne zagrożenie dla osób publicznych, chociaż popularność deepfake odbije się na każdym z nas.

Deepfake to efekt kilku prostych algorytmów. Tylko tyle i aż tyle

Nazwa deepfake to połączenie terminu deep learning (dosłownie: głębokie uczenie) z wyrazem fake. Algorytmy, które odpowiadają za powstawanie materiałów deepfake, należą do dziedziny uczenia maszynowego. U ich podstaw stoją stosunkowo proste mechanizmy, które mają odwzorowywać pracę ludzkiego mózgu – system zdobywa nową wiedzę na podstawie wprowadzonych danych. W tym przypadku dane wejściowe to ogromna ilość zdjęć i materiałów wideo przedstawiających różne osoby.

Sztuczna inteligencja: prosta sieć neuronowa
Deepfake opiera się na zasadach podobnych do działania sieci neuronowych – najprostszej formy sztucznej inteligencji

Technika deepfake pozwala na podmianę twarzy i głosu dowolnej osoby pokazywanej na filmie. Na razie jest stosowana głównie na etapie postprodukcji. Niewykluczone jednak, że wkrótce taki mechanizm będzie skutecznie działać w formie live. Wtedy zaczną się prawdziwe schody. Po co jednak korzystać z deepfake? Okazuje się, że ten rodzaj obróbki obrazu ma ogromne zastosowanie – niestety chodzi głównie o nieczyste zagrania.

Czym jest deepfake i jak wpływa na nasze życie?

Od początku istnienia sztucznej inteligencji było wiadomo, że będzie w stanie robić naprawdę imponujące rzeczy. Przynajmniej w rękach prawdziwych wizjonerów. Równie wcześnie pojawiły się także obawy, że wprowadzenie takiej technologii może mieć negatywne konsekwencje. Widać to chociażby w wielu dziełach science fiction, których fabuła bazuje na przejęciu kontroli nad naszym światem przez AI.

Deepfake jest wręcz od samego początku świadectwem, że sztuczna inteligencja w niepowołanych rękach faktycznie może być niebezpieczna. To bardzo potężne narzędzie, które bez problemu potrafi zmienić nasz obraz świata. Robi to w sposób drastyczny, igrając z naszym najważniejszym zmysłem – wzrokiem.

Sygnał docierający do oczu jest niezwykle angażujący dla naszego mózgu. Przez lata ewolucji kanał ten był wykorzystywany do przeżycia w niesprzyjających warunkach. Był to najpewniejszy i najszybszy sposób pozyskania informacji z otoczenia – w tej kwestii właściwie nic się nie zmieniło. Kontekst społeczny ma jednak znaczący wpływ na to, jak postrzegamy rzeczywistość. To spory problem, którego coraz ciężej uniknąć.

To atak na podstawowe instynkty człowieka

Deepfake w pewien sposób niszczy naszą wiarę w podstawowy środek poznania, jakim jest nasz wzrok. Widzimy człowieka, a nawet słyszymy jego głos – jesteśmy więc bezgranicznie przekonani, że to właśnie ta konkretna osoba. W obliczu istnienia tak zaawansowanych technik obróbki obrazu przestaje to być jednak tak oczywiste. Musimy cały czas mieć na uwadze możliwość, że zostaliśmy po prostu oszukani.

To problem nie tylko naszej biologii, ale też samej technologii, która jest w stanie bez najmniejszego problemu przekształcić kogoś w kogoś innego. Oczywiście nie jest to odwzorowanie 1:1. Dzisiaj możemy zwrócić uwagę na nietypową mowę ciała i niezbyt dobrze oddane brzmienie głosu danej jednostki. Technologia jednak rozwija się nieustannie, do tego w coraz szybszym tempie. Dotyczy to także technik deepfake, których algorytmy ciągle się dokształcają. Za kilka lat odróżnienie takiego materiału od prawdziwego może stać się absolutnie niemożliwe.

O deepfake w kontekście czarnego PR-u i w ogóle negatywnego zjawiska zaczęło być głośno dopiero wtedy, gdy dostrzeżono potencjalny wpływ tej technologii na wybory. Kandydaci na różne stanowiska muszą szczególnie dbać o to, jak są postrzegani przez społeczeństwo. W dobie internetu jest to o wiele cięższe niż wcześniej, a technika deepfake potęguje ten problem.

Zaczęło się od… pornografii

Do rozpowszechnienia się technologii deepfake przyczyniły się w sporym stopniu filmy dla dorosłych. W miejsce twarzy aktorki lub aktora filmu pornograficznego wklejane były twarze znanych celebrytek – np. Gal Gadot czy Taylor Swift. Nie trzeba chyba wspominać w tym miejscu o stratach moralnych i problemach natury PR związanych z takim stanem.

Popularne osoby to nie tylko gwiazdy kina i sceny popowej. To także politycy. Ci także byli ofiarami deepfake – na przykład Barack Obama. Nieprawdziwe nagranie, w którym były prezydent Stanów Zjednoczonych wulgarnie obraża Donalda Trumpa, odbiło się szerokim echem w mediach.

Deepfake z Barackiem Obamą
W słynnym deepfake z Obamą wypowiadane słowa w rzeczywistości pochodzą z ust aktora Jordana Peele’a

Deepfake może mieć także dosyć zabawny wydźwięk – jako przykład może posłużyć słynne umieszczenie Nicoalsa Cage’a w każdym możliwym filmie. Sam charakter tej technologii sprawia jednak, że raczej nie będzie wykorzystywana w dobrych, szlachetnych celach. Ten rodzaj obróbki obrazu jest skazany na krzywdzenie innych osób, powielanie kłamstw i fake newsów, a także niszczenie konkurencji w wyborach – zarówno tych politycznych, jak i konsumenckich.

Kto powinien obawiać się deepfake?

Największe zagrożenia związane z deepfake możemy dostrzec przede wszystkim w tych branżach, gdzie kontakt z drugą osobą i autoprezentacja stanowią kluczowe kwestie. To właśnie tutaj deepfake może mieć najbardziej drastyczny wpływ. Pole do działania jest bardzo szerokie – przy bardzo prostym, ogólnodostępnym mechanizmie działania. Kolejną kwestią jest to, że w branży public relations zastosowanie deepfake się po prostu opłaca. To krótka droga do zwycięstwa w wyborach, do pozyskania newralgicznych danych i upokorzenia naszej konkurencji.

Deepfake to jednak problem każdego z nas, bez wyjątku. Marketing ma wpływ na wszystkich. Nawet jeśli twierdzimy, że to my wybieramy produkty w sklepie – nie jest to do końca prawda. Dokonują tego za nas specjaliści, którzy wiedzą, jak dostosować lokalizację mleka na półce, by wydawało nam się bardziej atrakcyjnym zakupem. Są to także osoby, które bombardują serwisy recenzenckie i opisy produktów swoimi pozytywnymi komentarzami. Czy marketingowcy pokuszą się o skorzystanie z deepfake? Potencjał tej technologii w zastosowaniach tego rodzaju jest ogromny.

Marketing to nie tylko kwestia zakupów. Okres wyborczy w 2020 w Polsce jest tego niewątpliwym świadectwem. Kandydaci starają się ze wszystkich sił, by ich kampanie stawiały ich w jak najlepszym świetle. Niestety równie ważne okazuje się negatywne przedstawienie swojego przeciwnika. Deepfake może mieć wpływ na wybory – na razie zdołaliśmy tego uniknąć. W niedalekiej przyszłości możemy jednak boleśnie się o tym przekonać.

Deepfake może nawet wpłynąć na nasze prywatne relacje, szczególnie gdy ktoś z otoczenia chce nam zaszkodzić i przedstawić nas w złym świetle. Warto w tym momencie przypomnieć sobie chociażby o niezdrowym wyścigu szczurów w niektórych korporacjach. To także szansa na oskarżenie nas na przykład o zdradę. Jeśli nie uda się opanować deepfake’owych przeróbek, może to oznaczać bardzo poważne konsekwencje prawne. To jednak kwestia odległej przyszłości i do tego czasu możemy mieć już technologię, która będzie w stanie przejrzeć oszustwo.

Jak zrobić deepfake?

Dużym problemem jest powszechna dostępność programów do deepfake. Jeśli zamierzamy stworzyć film tego typu, możemy skorzystać z popularnej aplikacji Doublicat. Istnieje też nakładka Avatarify, która współpracuje z popularnymi komunikatorami i zmienia nas w znane osoby – na przykład Steve’a Jobsa czy Elona Muska.

Ciągle powstaje nowe oprogramowanie do deepfake. Efektem tego jest np. chińskie Zao App czy skandaliczne desktopowe narzędzie DeepNude (chociaż prace nad nim teoretycznie zostały zawieszone w roku 2019). Problem stanowi nie tylko powszechność tego typu programów, ale także prostota ich obsługi. My sami nie musimy robić praktycznie nic – wystarczy podać odpowiednie dane (na przykład zdjęcia), a program przekształci wszystko za nas.

Jak się bronić przed deepfake?

Przyjmuje się, że odpowiednia ochrona danych i poprawa cyberbezpieczeństwa będzie w stanie uchronić nas przed konsekwencjami wykorzystania deepfake w życiu korporacji i dużych firm. Kanały komunikacyjne zostaną w odpowiedni sposób dostosowane. Mogą na przykład wymagać dodatkowej autoryzacji. Jest szansa, że będziemy zmuszeni bardziej polegać na komendach tekstowych, odrzucając polecenia z czatów głosowych i połączeń telefonicznych. Wydaje się to jednak coraz mniej realne, biorąc pod uwagę ryzyko łatwego przechwycenia danych z maili i wiadomości na serwisach społecznościowych.

Na pewno zwiększona zostanie świadomość na temat samego zjawiska. Pracownicy na bieżąco będą szkoleni w tym zakresie. Spodziewamy się, że media również będą starały się promować ten problem. Kary za deepfake będą z pewnością bardzo wysokie. Nad ustawodawstwem pracuje przecież przede wszystkim władza – a to właśnie ona jest bardzo narażona na wpływ tej technologii.

Na koniec warto wspomnieć o pewnym pozytywnym efekcie, jaki może wnieść do naszego życia technika deepfake. Od niedawna maluje nam się obraz świata, który wypełniony jest niepewnością, fake newsami i oszustwami. Być może to właśnie teraz potrzebujemy przełomowego momentu, który powstrzyma ten niepokojący trend.

Deepfake może okazać się punktem zapalnym do interesujących przemian. Z jednej strony może wzbudzić powszechne zwątpienie w realność otaczającego nas świata. Jednocześnie jest szansa, że doprowadzi do bardzo potrzebnych dyskusji na temat dezinformacji.