Szalone zjawisko, prawdziwa mieszanka starego, sprawdzonego stylu prowadzenia biznesu i współczesnych social mediów. Fame MMA szokuje, budzi kontrowersje i rozbudza wśród widzów ducha walki. Jest jednak także osądzane w kontekście demoralizacji młodzieży. Skąd wziął się fenomen fame MMA?

Fame MMA – krótka historia. Zaczęło się od prostego, ale szalenie trudnego w realizacji pomysłu

W 2018 roku w Koszalinie odbyła się pierwsza edycja Fame MMA. To był trudny początek – włodarze dopiero badali grunt. Szalenie popularny na wschodzie i zachodzie model „freak fightów” był jednak strzałem w dziesiątkę. Prawdziwa walka do krwi, bólu i łez przyciąga przed telewizory wielu widzów. Kiedy dodamy do tego pokaźne grono celebrytów, twórców i influencerów oraz osoby, które doskonale radzą sobie z budowaniem internetowego wizerunku – otrzymamy miks, który zawładnął młodzieżą (i nie tylko) na długi czas.

Dla wielu osób twarzą gali był wówczas Michał „Boxdel” Baron. Choć jego najwyższy wzrost subskrybentów miał miejsce wcześniej, jego popularność na YouTube z pewnością przyczyniła się do sukcesu pomysłu na galę dla celebrytów. Oczywiście bez Rafała Pasternaka, Krzysztofa Rozpary i Wojciecha Goli i wielu innych zaangażowanych osób pomysł by nie wypalił.

Druga gala – wielkość Fame MMA w pełnej krasie

Prawdziwy wybuch manii Fame MMA miał jednak wybuchnąć nieco później. Pierwsza edycja była sukcesem, jednak to na walkę Marcina „Rafonixa” Krasuckiego i Daniela „Magicala” Zwierzyńskiego czekała cała rzesza oddanych fanów. W drugiej edycji w Poznaniu wzięli udział także Dawid Malczyński, Adrian „Polak” Polański, Amadeusz „Ferrari” Roślik, Sylwester „Bystrzak” Tkocz, Marek „AdBuster” Hoffman, Dawid „Surfer” Ozdoba i Piotr „Bonus BGC” Witczak. Pojawiło się także kilka innych osobistości internetowych, a także dwa duety – Piotr i Paweł Tyburscy oraz Piotr i Paweł Kluk.

Widzimy tu pewien ciekawy koncept – z jednej strony mamy dwóch prawdopodobnie najbardziej popularnych wówczas patostreamerów. Z drugiej strony bardzo ciekawe pomysły takie jak walka w parach czy zaangażowanie w oktagon legendę internetu – Bonusa BGC. Sprawiło to, że walka trafiła do każdego, kto miał kiedykolwiek styczność z polską sceną influencerską.

Mało tego, popularności Fame MMA 2 sprzyjał dialog społeczny na temat patostreamingu. Zjawisko to było szeroko komentowane w mediach głównego nurtu, pojawiały się materiały w publicznych i komercyjnych stacjach telewizyjnych – TVP, TVN. Informacje z tego świata wydarły się na zewnątrz, dotarły do rodziców i… w zasadzie nic się nie stało. Należy tu jednak rozgraniczyć Fame MMA i patostreaming. To nie jest zdecydowanie to samo, a rywalizacja sportowa jest dobrym i zyskownym sposobem na połączenie wielu ludzi z wielu środowisk. Sport i social media dają wybuchową mieszankę.

Za kulisami – gala napędzana jest na wiele sposobów

Wokół federacji narosło wiele mitów – widzów zaczęło ciekawić to, jak ona działa i skąd się biorą pieniądze. Wielu fanów zaglądało także za kulisy. Na kanałach influencerów pojawiały się informacje o treningach, potencjalnym udziale wielkich nazwisk w kolejnych edycjach gali Fame MMA i konfliktach pomiędzy uczestnikami, o których było słychać długo po walkach. To wszystko było napędzane także charakterystycznymi dla tego sportu pełnymi emocji wywiadami przed eventami. Całość była okraszona, nie oszukujmy się, agresją – z jednej strony sportową, z drugiej czysto marketingową. Szansa na wzbudzenie kontrowersji miała duże znaczenie dla tego formatu. To stały element gal freak-fightowych.

W trakcie trzeciej gali doszło do starcia Daniela „DeeJayPallaside” Pawlaka i Szymona „IsAmU” Kasprzyka. To pamiętne wydarzenie było pierwszą główną walką, która miała szansę być inspirującym pomnikiem dla sportu – wyrównaną rywalizacją, która powstała lata wcześniej. Miało to być zwieńczeniem pewnego konfliktu.

To był pierwszy moment, kiedy w Fame MMA wygrał sport, a niekoniecznie wpływ na social media i chęć gromadzenia nieskończonych zasięgów. Otoczka walki Daniela „Magicala” Zwierzyńskiego i Marcina „Rafonixa” Krasuckiego znacząco się od tego różniła. Tutaj było widać pewien profesjonalizm, nie tylko w samym sposobie walki, ale także w podejściu. DeeJayPallaside i IsAmU postawili na zawodowe przygotowanie – realne efekty mogły być bardzo inspirujące dla młodzieży.

Czwarta i piąta gala – doskonały balans pomiędzy sportem a rzeczywistością internetową

Fame MMA stawiało w kolejnych odsłonach na ciekawe walki. O pas mistrzowski Fame MMA kobiet w kategorii open rywalizowały Marta „Linkimaster” Linkiewicz i Aniela „Lil Masti” Bogusz. Obydwie influencerki są niezwykle kontrowersyjne. Tworzone przez nie treści zdecydowanie nie powinny trafiać do każdego.

Kolejną kwestią jest walka Mateusza „Mini Majka” Krzyżanowskiego z szalenie popularnym wówczas Markiem „Lordem Kruszwilem” Kruszelem. W pewnym sensie było to przełamanie pewnych barier, piękne spełnianie marzeń, sport w czystej odsłonie. Pamiętajmy jednak o tym, że był to okres zwyżkowy Lorda Kruszwila, a styl prezentowanych przez niego treści był bardzo unikatowy. To nie był przeciętny patostreaming. Celebryta ze swoim zapleczem doskonale radził sobie w realiach Polaków, którzy nastawieni są na zysk, sławę, materialne wartości i snobizm.

Sama koncepcja działania kanału jest naprawdę bardzo interesująca. W tym momencie pojawiają się pytania – do kogo powinna trafiać? I do kogo jest skierowane Fame MMA? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, jaki jest zamysł tych walki i kim właściwie jest grupa docelowych odbiorców.

Fame MMA jest do bólu prawdziwe w tym, co robi. Czy jest to jednak sam sport?

Nie ma mowy o tym, żeby wydarzenie tej skali miało na celu jedynie promocję sportu i dostarczenie rozrywki. W Fame MMA jest coś jednocześnie zaskakującego i smutnego. Na stronie federacji nie ma słów o żadnej misji. Nie ma tam płomiennych przemówień o wyższości sportu, o rywalizacji ponad podziałami, o łączeniu ludzi. Mimo wszystko Fame MMA w pewnym stopniu to robi. Wiele osób z chęcią oglądało niektóre walki, szczególnie te bardziej wyrównane, nie będąc częścią widowni danych zawodników.

To po prostu znakomita okazja do poznania realiów internetu – zjawisk, które dzieje się tu i teraz, skierowanych do osób nieco młodszych. Koniec końców Fame MMA to po prostu produkt, Jedną z niewielu informacji, które znajdziemy w zakładce „Federacja” na oficjalnej stronie Fame MMA, jest jej potencjał marketingowy.

Mamy tam cztery statystyki – łączny zasięg, liczba subskrypcji na YouTube, łączna liczba wyświetleń i liczba obserwujących na Instagramie. Czy to jest informacja dla rodziców, którzy martwią się o to, że ich dzieci mogą potencjalnie oglądać patostreamy? Może to dane dla widzów, którzy są ciekawi polityki federacji i chcą ją poznać? Nie, to informacja dla potencjalnych współpracowników i sponsorów. Nie ma tu sensu poruszać starego jak internet tematu „wszystko dla pieniędzy”.

Mimo wszystko Fame MMA działa także na rzecz łączenia ludzi. Jeśli social media mają wprowadzać do sportu pewne osobowości, które mogą być kontrowersyjne, można to wykorzystać do czynienia dobra, do pozytywnego prezentowania wzorców młodszym odbiorcom, przy zachowaniu całej otoczki rywalizacji. Wracając do samej struktury strony internetowej Fame MMA – powiedzmy sobie też wprost, że ona sama niewiele znaczy w stosunku do trailerów, materiałów i samych walk. Nie można stwierdzić, że Fame MMA jest zjawiskiem złym. To raczej efekt pewnych trendów, wyraz tendencji, zainteresowań i zmian świata, w którym rządzą social media.

Czy Fame MMA wnosi coś pozytywnego?

Na pewno przekaz Fame MMA, który bije z tej inicjatywy może nie wprost, ale między wierszami, jest niejednoznaczny. Podobnie jak cały świat influencerów. Dotyczy to każdego – zarówno młodych, jak i starszych widzów, a także samych twórców. Marketing sam w sobie to branża o niesamowitych możliwościach finansowych. Każdy stara się wziąć dla siebie kawałek z tego tortu.

Social media to prawdziwa siła, która nie tylko skutkuje wzajemnym wyniszczaniem (a jednocześnie wzrostem popularności) w konfliktach pomiędzy influencerami. Potrafi także budować ogromne projekty, których rozmiar i popularność jest ewenementem na skalę Europy. Fame MMA zmienia to, jak widzimy sport – zarówno obecnie, jak i za kilka lat.

Fame MMA 7 – kto zawalczy?

Znamy w tym momencie kilku kandydatów – m.in. Adriana „Polaka” Polańskiego, Pawła „Popek Monster” Mikołajuwa, Marcina „El Testosteron” Najmana, Maksymiliana „Wiewóra” Wiewiórka czy Amadeusza „Ferrari” Roślika. Konferencja z większą liczbą informacji na temat tego wydarzenia odbędzie się już niedługo – 26 lipca. Wtedy na pewno dowiemy się, kto zawalczy na Fame MMA 7.