Neuralink reklamuje się jako Breakthrough Technology for the Brain – przełomowa technologia dla mózgu. Jak jednak pokazują opinie ekspertów i aktualny stan wiedzy na temat neurologii, przełomu w głośnych zapowiedziach Elona Muska wcale nie ma. I może to dobrze. Wokół samego Neuralinka narosło już z kolei tyle mitów, że warto część z nich sprostować.

Jaki jest problem z Neuralinkiem?

Problemów z Neuralinkiem jest naprawdę wiele. Oto tylko niektóre z pytań, które stawiają sobie osoby zainteresowane tą technologią:

  • Jaki będzie wpływ Neuralinka na rozwój naszego gatunku?
  • Czy odważne tezy Elona Muska są jakkolwiek poparte naukowo?
  • Czy Neuralink wprowadza faktycznie coś nowego do dyskursu na temat połączenia mózgu i komputera?

Wydaje się oczywistym, że firma tak często wspominana w mediach powinna mieć spójny plan na rozwój i perspektywę wdrożenia wielkich innowacji. Czy rzeczywiście tak jest? Dziś skupimy się na zapleczu naukowym i samej innowacyjności. Najwięcej krytyki w kontekście Neuralinka pojawiło się właśnie w odniesieniu do tych dwóch aspektów.

Zarzut numer jeden: to już było

Eksperci są zgodni co do tego, że nie ma sensu doszukiwać się wad w architekturze samego urządzenia i poziomie jego zaawansowania. Głównym zarzutem jest natomiast to, że Neuralink tak naprawdę nie oferuje nic ciekawego. Pokazywane w trakcie prezentacji rozwiązania są już znane w świecie neurologii. Są one dodatkowo okraszone zupełnie nierealnymi wizjami – przynajmniej jak na aktualny stan wiedzy i samej technologii. Potęguje to wrażenie, że rozwiązania przygotowane przez ekspertów Elona Muska są bardzo odległe od jakiejkolwiek rzeczywistej implementacji. To de facto pompowany balonik, skoncentrowany na szokowaniu i zaangażowaniu odbiorców mediów społecznościowych bez szerszej wiedzy o budowie mózgu.

Wśród opinii ekspertów nie brakowało głosów, że mamy tu do czynienia z „przeciętną neuronauką” (prof. Andrew Jackson z Newcastle University). Możemy spotkać się także z odniesieniami do wyzwań, jakie stoją przed kolejnymi etapami rozwijania technologii łączności mózg-komputer. Wiele osób obawia się także reakcji ciała na wprowadzenie obcego obiektu do naszego najważniejszego organu. Część ekspertów nie rozumiało także niektórych zabiegów marketingowych, które miały miejsce podczas prezentacji kolejnych funkcji Neuralinka. Warto podkreślić, że niektóre technologie nie były niczym nowym – na przykład nasłuchiwanie pracy neuronów.

To nie koniec krytyki wobec Neuralinka

To nie jedyne kłopoty Neuralinka. Urządzenie jest krytykowane także ze względów społecznych. Dzisiaj jednak skupmy się na tym, dlaczego jeszcze poczekamy na rewolucję i jakie wyzwania technologiczne mogą przeszkodzić w realizacji wizji Elona Muska. To jedynie wierzchołek góry lodowej.

Podstawowy problem Neuralinka to złożoność ludzkiego mózgu

Za każdym razem, gdy mowa o tematach związanych z ludzkim mózgiem, należy patrzeć na całość przez pryzmat niezwykłego, niezrozumiałego w pełni dla nas bytu, którego stopnia skomplikowania nie możemy ująć w prostych ramach. Mózg to narząd, który wciąż ma przed nami pewne tajemnice – na razie nawet nie wiemy jakie. By można było skutecznie wykorzystać jego zasoby w świecie wirtualnym, nie wystarczy po prostu zastosowanie odpowiednich elektrod. Indywidualne cechy mózgu każdego człowieka mogą sprawić, że Neuralink przez wiele lat nie będzie powszechnym rozwiązaniem, a technologią zarezerwowaną dla ograniczonej grupy osób o dużym kapitale.

Część procesów i funkcji urządzeń produkowanych przez Neuralinka będzie się pewnie dało „dostroić” do większości z nas. Im wyższy stopień skomplikowania, tym większe jest jednak ryzyko, że coś nie zadziała. W tym momencie osiągnięcia firmy prezentują się bardzo dobrze: skoro małpa może grać w Ponga, to pewnie inne małpy też mogą. Ile jednak zajmie stworzenie kolejnego urządzenia, które pozwoli innemu osobnikowi na zagrywanie się w tę historyczną grę? Pójdźmy dalej – jak stworzyć tysiące czy nawet miliony tego typu urządzeń, które będą dostosowane do potrzeb konsumentów?

Dostosowanie urządzenia do użytkownika to ogromny problem

Zdaje się, że Elon Musk widzi w Neuralinku globalny potencjał; nowy produkt, który powinien trafić do każdego. Próżno jednak szukać odpowiedzi na pytanie, jak w zasadzie można to osiągnąć. Na razie Elon Musk odważa się porównywać urządzenia stworzone przez Neuralink do Fitbitów – popularnych smartwatchy i smartbandów.

Nie uwzględnia jednak przy tym wszystkim, że do noszenia Fitbita wystarczy dostosować rozmiar paska. W przypadku Neuralinka nie wiemy nawet do końca, czym jest „dłoń”, na którą byśmy mieli go założyć. Rozmowy o regulacji potencjalnego „paska”, który ma pasować miliardom ludzi na Ziemi, nie mają większego sensu. Przynajmniej bazując na aktualnych informacjach przedstawianych przez Elona Muska. Pozostaje zastanowić się, czy jego wizjonerstwo na pewno mieści się w granicach możliwości technicznych rasy ludzkiej.

Zaplecze naukowe w przypadku Neuralinka jest kluczem do dalszych działań

Jednym z filarów działalności Neuralinka jest „zrozumienie mózgu”. Firma przygotowała nawet specjalny segment na swojej stronie, który jest z tym związany. W zakładce Science nie dowiemy się jednak niczego, co specjalnie odmieni światopogląd i aktualną wiedzę naukową. To zlepek bardzo podstawowych faktów, który sprawia wrażenie, jak gdyby był kierowany do zupełnych laików bez podstawowej wiedzy biologicznej. Firmy Muska nigdy jednak nie stawiały na tradycyjny marketing. Można nawet uznać, że główną akcją reklamową jest Twitter założyciela, również prowadzony w specyficzny sposób.

Testy kliniczne i badania powinny stanowić trzon rozwoju Neuralinka. Tymczasem słyszymy bardziej o eksperymentach i działaniach, które mają działać w skali jednostkowej. Na próżno oczekujemy informacji odnośnie do sposobów na sprawienie, by Neuralink był bardziej powszechny. Poza sposobem jego montażu w naszej czaszce – choć proces ten raczej odstrasza, niż zachęca.

Wypowiedzi Muska na temat Neuralinka nie mają oparcia w rzeczywistości

wypowiedzi Elona Muska
Źródło: Daniel Oberhaus (2018), licencja CC 2.0

Elon Musk zachwala osiągnięcia Neuralinka, podczas gdy nie ma ku temu tak naprawdę powodów. Poza tym założyciel Tesli, PayPala i SpaceX ma bardzo dziwne przeświadczenie o tym, co ta technologia będzie w stanie robić. Ma ona się stać remedium na wszystko – choroby czy destrukcyjne AI – a przy tym szansą na doświadczenie rozrywki na nowym poziomie. Docelowo ma być także komercyjnie udanym produktem. W pewnym sensie pocieszający jest brak konkretnych terminów, w których mają się spełnić ambitne wizje Elona na temat Neuralinka. Być może będziemy czekać na to tysiąc lat, może pięćset, a może mniej niż sto – naprawdę ciężko powiedzieć. W wypowiedziach szefa Tesli dotyczących jego neurotechnologicznego dziecka widać wiele zapału i zaangażowania. Z boku wygląda to jednak tak, jakby fan (a nie ekspert!) technologii interfejsu mózg-komputer dzielił się swoim entuzjazmem z własnymi fanami.

Za Elonem Muskiem stoi wielu ekspertów – Neuralink zatrudnia osoby o naprawdę imponującym dorobku. Pole do ich wypowiedzi, które byłby bardziej osadzone w rzeczywistości i mogłyby trafiać do opinii specjalistów w dziedzinie interfejsów mózg-komputer, jest jednak mocno ograniczone. Neuralink ma być kolejnym pociągiem fascynacji, takim jak Tesla, czy SpaceX. Studzenie nastrojów nie jest w cenie. Warto się mimo wszystko zastanowić, czy w tym momencie nie mamy do czynienia z sytuacją, w której Elon Musk się jednak po prostu… przeliczył.

Czy przewaga Neuralinka nad innymi firmami w sektorze to mit?

Wokół Neuralinka pojawia się coraz więcej mitów. Populizm i marketing niestety wygrywają z obiektywnym podejściem. Aktualnie na rynku działa wiele firm, które stara się stworzyć interfejs mózg-komputer. Niektóre z nich mają na koncie wybitne sukcesy – można powiedzieć, że w tym momencie nawet większe niż sam Neuralink. Ich podejście do tworzenia interfejsów mózg-komputer jest oczywiście nieco inne, a wiele z tych firm musi radzić sobie ze znacznie gorszym finansowaniem.

Przykładem marki, która dobrze sobie radzi w zestawieniu z Neuralinkiem, jest Neurable. To właśnie tej organizacji udało się stworzyć pierwszą grę VR sterowaną mózgiem. I uwaga – nie chodzi tu o Ponga sterowanego mózgiem przez małpę. To gra, w której ludzki mózg jest w stanie sprawować kontrolę nad samochodzikiem. Neurable pracuje także nad wieloma innymi rozwiązaniami, które poszerzają wiedzę na temat integracji mózgu z komputerem.

Neurable nie jest wyjątkiem na długiej liście startupów z tego sektora. Należy do nich zaliczyć między innymi następujące firmy:

  • BitBrain – twórca platformy rozwoju interfejsów mózg-komputer,
  • NextMind – startup, który inwestuje w niezwykle precyzyjne przyrządy do przechwytywania pracy mózgu,
  • Emotiv – firma, która myśli o zastosowaniu neuronauki i technologii przede wszystkim w obszarze medycznym.

Neuralink to wydmuszka?

Zdania różnych ekspertów, którzy wypowiadają się na temat Neuralinka, raczej źle świadczą o tej inicjatywie. Nie zapomnijmy jednak o tym, że Neuralink działa w obszarze z ogromnym potencjałem na dynamiczny rozwój, który może rozwiązać część problemów technicznych – być może niezależnie od Neuralinka. Plan biznesowy, który zaczyna się od populizmu, a po zdobyciu odpowiedniego kapitału i zainteresowania zaczyna budować solidne podstawy, może okazać się skuteczny. Ogromną rolę odegrają tutaj eksperci z dziedzin takich jak neurobiologia, funkcjonowanie mózgu czy przewodnictwo neuronalne. Potrzebujemy kolejnego pokolenia naukowców, które będzie w stanie sprostać wyzwaniom, jakie niesie ze sobą przyszłość.

Źródła: opracowanie własne, MIT Technology Review, RossDawson, Futurism.com, IEEE Spectrum