Wszyscy wiedzą, że firma Apple ma poczucie megalomanii i już dawno samoistnie określili się panami rynku. Implikuje to na poczucie niezniszczalności i nietykalności ze strony Apple. Ktoś jednak chce utrzeć gigantowi nosa. Dokładnie to twórca oprogramowania antywirusowego McAfee znany jako John McAfee. On i jego zespół chcą zhackować iPhona, a danymi podzielić się z FBI. Wszystko po to, aby pokazać światu, że nie jesteśmy bezpieczni i uchronić prywatność przed totalną zagładą. Czy tak do końca? Czy wina jest to po stronie Apple? Przeanalizujmy wszystko od początku.

Jak to się zaczęło

Wszystko zaczęło się od tego, że megalomania Apple sięgnęła zenitu. Wpadli na jakże podły pomysł, aby wbudować backdoora do swojego iPhone’a. Jakiś czas temu FBI przejęło iPhone jednego z zamachowców biorących udział w ataku na San Bernardino. Telefon ten jednak nie jest nic wart. Władze nie mogą się absolutnie do niego dostać, bo jest zbyt dobrze szyfrowany i zastrzeżony 6-znakowym hasłem. Biedna i niekompetentna w tej kwestii agencja zwróciła się z całą sprawą do samego Apple. Zażądali, aby ci przygotowani narzędzie do złamania zabezpieczeń telefonu. Dokładnie to Federalne Biuro Śledcze zażądało od Apple narzędzi (backdoora), dzięki którym mogłoby mieć dostęp do informacji przechowywanych na telefonie. CEO Apple, Tim Cock odmówił. Chodziło o to, że CEO sprzeciwił się takiemu postępowaniu. Tim Cook opublikował w tej sprawie list do swoich klientów, w którym stara się nagłośnić sprawę:

apple-prywatnosc-list-tima-cooka-650x739

Google popiera Apple

Nie został w tym wszystkim jednak sam. Poparło go w tej sprawie Google (chociaż raz się ze sobą zgodzili). Google wspiera Apple w walce o prywatność użytkowników. Tym ruchem pokazali, że nie chcą się dzielić danymi z rządem tak, jak cała sieć przypuszczała. CEO Google, Sundar Pichai, napisał na swoim Twitterku:

Tworzymy bezpieczne produkty, chroniące informacje i dajemy 
do nich dostęp w granicach prawa. To jednak coś zupełnie innego
niż wymaganie od firm aby odblokowały swoje urządzenia. Byłby
to niepokojący precedens.

Stronę Google i Apple wziął także Edward Snowden, który miał swojego czasu rację twierdząc, że Google wybrało stronę, ale wcale nie rządową. Sposobem na złamanie zabezpieczeń może być więc „brutalny atak”, czyli próbowanie kolejnych kombinacji 6-cyfrowego kodu. iPhone’y mają jednak limit możliwości wpisywanie hasła. Po 10 nieudanych próbach zawartość iPhone’a zostaje wykasowana. Ciekawe zabezpieczenie i muszę przyznać, że bardzo przemyślane.

Rządowa inwigilacja natrafiła w końcu na ostry sprzeciw. W telefonach Apple obecne jest bardzo silne szyfrowanie i to właśnie sprawiło, że agencja rządowa nie mogła sobie z nim poradzić (albo mają mało kompetentną kadrę informatyczną). Zabezpieczeń podobno nie jest w stanie złamać nawet Apple (albo mówią tak, tylko aby chronić dane swoich klientów). Możemy być w takim razie pewni, że nie dojdzie do przejmowania danych przez rząd — przynajmniej jeżeli mówimy o Google i Apple.

Wracając do McAfee

Jam wiemy, John McAfee to ikon rynku bezpieczeństwa komputerowego. Jest też twórcą oprogramowania antywirusowego nazwanego jego własnym nazwiskiem. On także wmieszał się w całą sprawę związaną z backdoorem dla Apple. McAfee odwołał się na początku do niezbyt trafnej podstawy prawnej, z której wynika żądanie FBI. McAfee nie pozostawił także suchej nitki na pomyśle wbudowania backdoora do iPhone’a:

Backdoor będzie większym prezentem dla hakerów i wrogów
Stanów Zjednoczonych, niż opublikowanie kodów do głowic
nuklearnych i podzielenie się kluczami do naszych broni
z Rosjanami i Chińczykami.

McAfee ulitował się nad FBI i oferuje im pomoc w złamaniu iPhone. Podobno ma w swoim zespole hackerów, którzy się tym zajmują. Zarzucił nawet ciekawą propozycją, nazwijmy to zakładu:

Zjem swój but w telewizji na żywo jeśli nie będziemy w
stanie złamać zabezpieczeńiPhone’a z San Bernardino.

Najśmieszniejsze jest to, że McAfee oferuje swoją pomoc zupełnie za darmo. Słowa McAfee można traktować dwojako, bo ma on nieco satyryczny sposób bycia.