Moja miłość do Apple jest tak wielka, że jako honorowy fan marki jestem w stanie im wiele wybaczyć.

Jak to mawia mój dobry znajomy: “Siedzimy w tym ekosystemie Apple. R!@#$ją nas w tyłek na ciężką kasę, ale i tak ich kupujemy“. No coś w tym jest. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy tego, że produkty od “jabłka” są tak naprawdę dobre. Ja nie mogę się z nimi rozstać. Są jednak funkcjonalności, których mi brakuje.

Nie będę tutaj narzekał na zamknięty soft i inne kruczki jak inny userzy. To są cechy charakterystyczne, tego ekosystemu i tego się nie pozbędziemy.

Mnie to nawet zaczęło odpowiadać. Mam sprzęt i soft, który ma działać. Więcej mnie nie obchodzi. Apple jednak jakby tak spoczywa ostatnio na laurach i jedzie na opinii marki. Od śmierci wspaniałego wizjonera, czyli Steve’a Jobsa niczym mnie nie zaskoczyli. Żaden z produktów wypuszczonych przez nich na rynek nie potrafi wzbudzić we mnie takiej euforii jak kiedyś. Chciałoby się zaśpiewać “Ale to już było“. Martwi mnie też premiera iPhone 7. Jestem obecnie posiadaczem iPhone 5S i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że oto teraz nadchodzi mój czas na wymianę sprzętu. Jednak patrzać po coraz to nowych newsach i wklejkach nie jestem tak pozytywnie nastawiony do tego zakupu. No, bo na co mam czekać?

Flagowe firmy robią ostatnio kawał dobrej roboty i tak naprawdę przeciętne na tę chwilę produkty mojej tak ukochanej marki gubią się w tłumie.

Nadal da się jednak słyszeć kątami rozmowy w stylu: “O, iPhone. Służbowy? Nie. Prywatny. Zazdroszczę“. Przecież cena takiego iPhone niczym nie różni się od Samsunga Galaxy, z którym łazi już naprawdę wiele userów. Co jest ciekawe, najnowsze przecieki mówią, że na prawdziwego iPhone 7 jeszcze sobie poczekamy. Kilka newsów w sieci rozpisuje się o tym, jakoby telefon wypuszczony w tym roku był tylko odnowioną szóstką, czyli iPhone 6SE. Dotychczas producent co dwa lata fundował klientom rewolucję w designie ich sztandarowego telefonu. Wygląda na to, że teraz może być to tylko kosmetyka. Plotkuje się przede wszystkim o pozbawieniu iPhone złącza jack. W sumie nie będę płakać. Zmusi mnie to w końcu do pozbycia się kabli. Mówi się też o wersji absolutnie bezprzewodowej, ale myślę, że społeczeństwo nie jest jeszcze na to przygotowane. Chociaż, na rewolucje Jobsa też nigdy nie było, a i tak, to on miał rację. To, co może irytować z poprzednim modelu, to niewielki akumulator, którego nie zamierzają najprawdopodobniej wymieniać. Możliwe, że zatem w tej kwestii coś poprawią i wyposażą nowego iPhone’a w funkcję szybkiego ładowania. Teraz, w dobie gier mobilnych, Spotify, Netflixa i innych bardzo się to przyda. Jest to jednak dalej gonienie konkurencji, którą już dawno ma takie funkcjonalności.

Jobs miał na to swoją wizję. Kiedyś opisał tak samo upadek Xeroxa.

Wizjoner Apple uważał, że firma, którą rządzi dział marketingu, nie będzie nigdy robić kultowych i unikatowych produktów. Sprawdza się to choćby w przypadku iPhone SE, który był wynikiem analiz działu sprzedaży i marketingu i odpowiedzią na potrzeby rynku. Nie ma to jednak nic wspólnego z filozofią i ideą starego, dobrego jabłka, który rynku nie słuchało, a i tak wpasowywało się w gust.

Przemek jest mózgiem operacyjnym SpeedTest.pl. Studiował na Politechnice Wrocławskiej elektronikę i telekomunikację. Zarządza projektami IT, relacjami z klientami oraz nadzoruje procesy rozwoju. Prywatnie zaangażowany w rodzinę, wsparcie różnych działalności charytatywnych i projekty ekstremalne.