Windows ma groźną lukę, która pozwala hakerom na zdalne uruchamianie programów. Nie jest to zapewne pierwsza luka, ale tak może narobić problemów.

Luka ta pozwala hackerom na zdalne uruchomienie programów. Chodzi o systemy od Windows 7 w górę. Co ciekawe, do włączenia aplikacji cyberprzestępcy nie potrzebują uprawnień administratora, a to już może bardzo boleć.

Cały proceder jest możliwy dzięki wykorzystaniu Regsvr32.

Oczywiście, jak to w Redmond bywa, Microsoft nie wydał jeszcze żadnego patcha łatającego dziurę. Żeby nie było, firma już wie o problemie od jakiegoś czasu. Można przypuszczać, że łatki pojawią się w najbliższym czasie (przynajmniej do Windows 10, który jest teraz “chlubą” Microsoft). Zaleca się jednak, żeby osoby korzystające z Windowsa w wersji 7 lub nowszej zablokowały Regsvr32 za pomocą zapory systemu. Nie jest to może odlotowe rozwiązanie, ale skuteczne. Jeżeli nie macie firewalla, czas go zainstalować.

Czas reakcji na zagrożenia pozostawia dalej wiele do życzenia.

Jeżeli porównamy, jak reagowanie na błędy i dziury wygląda w innych systemach desktopowych, to Windows niestety wypada bardzo, ale to bardzo słabo. W przypadku Apple jest to do czasu następnej aktualizacji, ale ostatnio błędy wynikające z aktualizacji do 9.3 poprawiono bardzo szybko, wypuszczając 9.3.1 po kilku dniach. W przypadku Linuxa na poprawkę trzeba czekać 24-48 h. Windows na tym tle nie prezentuje się za ciekawie, ale zawsze tak było. Szkoda tylko, że z tej lekcji nie wyciągnęli żadnych wniosków.