Yahoo od dawna miało się nie najlepiej. Perspektywa, że może trafić w inne rączki, jest także bardzo prawdopodobna. Kto ostrzy sobie pazurki? Oczywiście Google! Jeszcze kilka lat temu było to niemożliwe. Sytuacja uległa jednak zmianie. Zaczęło się od tego, że Marissa Mayer — menedżer Google, objęła stery w firmie, z którą chwilę wcześniej rywalizowała, czyli właśnie w Google.

Sytuacja Yahoo nie wyglądała dobrze już rok temu. Strategia Mayer nie przyniosła korzyści i niestety firma popadała w coraz większe problemy. Szukano inwestora, planowano zmiany, cięcia i zwolnienia. Jeszcze zimą okazało się, że firma jest gotowa na rozmowy o przejęciu. Firmy zainteresowane przejęciem teraz będą składać oferty. Nastąpi to w przyszłym tygodniu. Dowiemy się wtedy, kto stanął do walki, ale i ile są w stanie formy wyłożyć kasy. Oczywiście, nie będą to takie kwoty, jakie kiedyś za Yahoo oferował Microsoft. Wtedy mówiliśmy o miliardach dolarów. W sieci nie brakuje jednak plotek i spekulacji, bo podobnie wyglądała historia przejęcia oddziału komórkowego Nokii przez Microsoft (swoją drogą strasznie smutny okres dla świata). Jednym z graczy na rynku może być oczywiście Google, ale analitycy zastanawiają się, czy Google w ogóle potrzebuje tego biznesu. Za najpoważniejszego kupca uważa się korporację Verizon. Jest to amerykański operator komórkowy. Firma ta w zeszłym roku kupiła AOL.
Co z Microsoftem, który kiedyś był zainteresowany Yahoo? W sieci krążą informacje, że gigant z Redmont nie jest zainteresowany już kupnem Yahoo i nie będzie składał oferty.