Jestem restauracyjnym nałogowcem, o czym każdy z moich znajomych wie. Nie dlatego, że jestem leniem i nie chce mi się brudzić garów, tylko dlatego, że uwielbiam dobrze zjeść. Sam też gotuje. W restauracjach szukam nowych smaków, ciekawych form podawania potrawy, a przy okazji cieszę się dobrą obsługą, która doradzi, poda, czasami zabawi rozmową. Jestem też wielbicielem dawania napiwków, jeżeli obsługa się sprawdzi. Uważam, to nie za obowiązek, ale za pewną formę gratyfikacji z mojej strony dla personelu, który się stara. Niestety, technologia, jaką się teraz posługujemy, nie raz podcięła mi w tej kwestii skrzydła.

Technologia mocno wpływa na nasze życie. Jest już absolutnie w każdym z jej zakamarków. Jednym z ułatwień jest płacenie kartą, czy to w sklepach, czy to w restauracjach. Wszystko pięknie, ładnie. Jest to świetne rozwiązanie, bo nie musimy męczyć się choćby z uciążliwym wydawaniem pieniędzy i ciągłym: “Mogę być winna grosika?”. Jestem jednak przeciwnikiem płatomatów w restauracjach. Nie dlatego, że nie ufam kelnerom, czy barmanom, ale, dlatego że zabija to stary dobre savoir-vivre.

Jeżeli płacimy w restauracji kartą, to nie zastawimy napiwku, sprawa jest jasna.

Wielokrotnie wściekałem się, że w pobliżu knajpek, gdzie chciałem zjeść, nie było bankomatu. Lubię dawać napiwki i uważam, że jest to swojego rodzaju element kultury restauracyjnej, o której zwykły Kowalski chodzący na frytki do Maca nie wie i nie będzie wiedział, no bo skąd. Taki zwykły Kowalki woli na szybko napchać swoją “świnkę skarbonkę” kalorycznymi węglowodanami, niż delektować się świetnie przyrządzonym posiłkiem i nienaganną obsługą. Każdy z nas wie, że kelnerzy zarabiają marne grosze, a roboty mają co, nie miara. Bo nie dość, że ogromna ilość stolików do obsłużenia, to jeszcze nienaganny wygląd, wymowa, trzeba znosić czasami “okropnych klientów“, a i stać na nogach ileś godzin. Nie jest to jednak wszystko. Obowiązków jest ogrom. To, czym kelnerzy zawsze wyrównywali sobie niskie zarobki, to właśnie napiwki. To była swojego rodzaju “premia od zadowolonego klienta“. Co ładniejsza i bardziej wygadana dziewczyna albo przystojny i elegancki mężczyzna, to mogli dostać nawet pokaźne kwoty. Niestety, w czasach kart płatniczych powoli ten rytuał zamiera. Jako osoba bywająca w restauracjach często i znająca “kulturę” bywania wiem też, że napiwek może i obowiązkowy nie jest, ale jego brak jest niezbyt różowo widziany. Nie obraża on kelnera, ale pokazuje, że coś było nie tak.

Prawda jest jednak taka, że płacenie kartą jest wymówką od niepłacenia napiwków i co mądrzejszy klient to sobie poradzi.

Długo myślałem, jak rozwiązać ten problem. Nie wyobrażałem sobie nawet wyjścia z którejś z moich ukochanych restauracji bez dodatkowej gratyfikacji dla kilku kelnerek, które bardzo lubię i szanuje ich pracę. Oczywiście doszedłem w pewnym momencie do wniosku, że płacenie kartą jest tylko wymówką i wszystko da się załatwić. Kelnerzy zawsze podczas płacenia rachunku przynoszą “sakieweczki“. Kiedy zmuszony jestem zapłacić kartą, informuje kelnera/kelnerkę, że jeszcze tylko dopije napój (specjalnie zostawiam coś na dnie). Obsługa odchodzi, a ja mogę umieścić napiwek w “sakiewce” i oddać danej osobie przy wyjściu. Dlaczego taka ściema? Napiwek daje się dyskretnie! Nie musi o tym cała knajpa wiedzieć. Specjalnie na takie okazje noszę drobne w portfelu i kilka papierków o mniejszych nominałach. Osobiście, nie uznaje napiwków brzęczących, bo to czasami zwyczajny wstyd. Napiwek, według zasad savoir-vivre powinien wynosić 10-15% kwoty, jaką wydaliśmy w restauracji.

Dla niewtajemniczonych — w niektórych restauracjach można doliczyć napiwek do rachunku z karty. Dzieje się tak, kiedy napiwki idą do podziału między cały personel. Znam kilka restauracji, które wprowadziły taki sposób rozliczenia. Więc, jak widać, to nie technologia jest przeciw nam, tylko my się staramy, aby była. Wszystko da się załatwić nawet w sprawach pozornie beznadziejnych.

Przemek jest mózgiem operacyjnym SpeedTest.pl. Studiował na Politechnice Wrocławskiej elektronikę i telekomunikację. Zarządza projektami IT, relacjami z klientami oraz nadzoruje procesy rozwoju. Prywatnie zaangażowany w rodzinę, wsparcie różnych działalności charytatywnych i projekty ekstremalne.