Obywatele Stanów Zjednoczonych mogą odetchnąć z ulgą. Senatorowie zagłosowali za odrzuceniem zmian w prawie proponowanych przez FCC (amerykański odpowiednik UKE), które zaburzają zasady neutralności sieci. Chodzi tutaj o przepisy, które pozwoliłyby operatorom faworyzować wybrane usługi i tym samym ograniczać prędkość działania innych serwisów. Mogłoby dojść nawet do tego, że internauci musieliby dodatkowo płacić za szybko działającego YouTube.

Na czym polega neutralność sieci? Zasady te mówią o tym, że dostawca Internetu nie może ograniczać prędkości działania serwisów, ani blokować do nich dostępu. Oczywiście przy założeniu, że dana strona działa zgodnie z prawem. Reguły te można również zinterpretować w drugi sposób. Neutralny Internet to taki, w którym nie są faworyzowane żadne usługi (pod kątem reguł określających priorytety dla danego ruchu) względem innych. Operatorzy nie mogą również pobierać dodatkowych opłat za szybsze działanie wybranych serwisów. Natomiast niektórzy amerykańscy operatorzy oraz politycy chcieliby, żeby istniała możliwość ograniczenia ruchu generowanego przez klientów korzystających z niektórych usług.

neutralność sieci

Amerykanie liczą na zachowanie neutralności sieci

Amerykańskie prawo przewiduje możliwość cofnięcia przez Kongres przepisów ustalonych przez instytucje państwowe, do których zalicza się również Federalna Komisja Łączności. Głosowanie w Senacie, które odbyło się kilka dni temu, jest pierwszym krokiem do utrzymania ustawy wprowadzonej w 2015 roku przez administrację Baracka Obamy. To właśnie ona zabroniła operatorom ograniczania prędkości działania poszczególnych serwisów. Jednak nie jest to jeszcze koniec walki o neutralność sieci w Stanach Zjednoczonych. Podobne głosowanie musi się jeszcze odbyć w Izbie Reprezentantów. Będzie również wymagany podpis Donalda Trumpa.

Mogłoby się wydawać, że przepisy proponowane przez FCC są sprzecznie z interesem internautów. Jednak problem ten ma również drugą stronę medalu. Internet w Stanach Zjednoczonych nie jest tak samo szybki, jak w Europie. Tam operatorzy dalej korzystają przeważnie ze starych linii miedzianych, które nie oferują dużej przepustowości. W USA mamy też do czynienia z wieloma małymi dostawcami, których łącza są dosłownie zabijane przez ruch generowany przez duże serwisy. Taki Netflix, czy YouTube może generować większość ruchu. Dlatego niektórzy operatorzy chcieliby mieć możliwość pobierania opłat od usługodawców, którzy zapychają im łącza. Jednak istnieją obawy, że opłaty te i tak odbiłyby się na internautach, którzy musieliby płacić za faworyzowane usługi. Dlatego właśnie wiele organizacji związanych z Internetem przeciwstawia się przepisom, które mogłyby zagrozić neutralności sieci.

Źródło: Washington Post

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.