Wszyscy świeżo upieczeni rodzice chcą dla swojego małego brzdąca jak najlepiej. Kupują różnego rodzaju gadżety, które mają ułatwić życie im i ich dzieciom. Kiedyś były to zabawki śpiewające kołysanki, później urządzenia z mikrofonem, gdzie nadajnik umieszczało się w pokoiku dziecka, a odbiornik u rodziców. Teraz technika idzie znacznie do przodu. Nigdy nie zgadniecie, na jaki produkt trafiłem ostatnio w sieci, oglądając właśnie gadżety dla maluchów. Przedstawiam Państwu skarpetki… monitorujące sen dziecka.

No przecież to nie powinno być nic dziwnego. Są już opaski, które monitorują nasz sen, dorosłych. Są też takie, które mierzą aktywność fizyczną, doradzają dietę, sprawdzają puls. Teraz po prostu przyszła kolej na nasze pociechy. Czy jednak taki produkt jest potrzebny i pomocy? O tym przekonamy się za chwilę, jak opisze Wam zasadę działania produktu. Zacznijmy może o tego, że skarpetki monitorujące sen dziecka to nie jest zabawka, czy też gadżet taki, z jakim mamy do czynienia, jeżeli chodzi o nas, dorosłych. Technologia jest zupełnie inna i jaka, to się nawet nie spodziewacie. Jest to dokładnie ten sam sprzęt, jakiego używa się w szpitalach i innego rodzaju placówkach medycznych do monitoringu chorego. Czy sprawia to wrażenie, że będzie dokładniejszy i nieomylny? Może! Mnie na pełno ta funkcjonalność przypadła do gustu i sprawiła, że takiemu sprzętowi zaufałbym bardziej, niże jego kolegom dla dorosłych. Skarpetka nazywa się Owlet, jakby komuś spodobała się jej charakterystyka i już planował jaki zakup. Ciekawe jest też to, że projekt ten otrzymał znaczące dofinansowanie, bo aż 1,5 miliona dolarów od amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia. Kwota, jakby nie patrzeć niemała. Za takie pieniądze można stworzyć już coś całkiem porządnego. Dodatkowo pracach nad nim brali udział specjaliści z placówek medycznych i uniwersytetów. Nie jest to zatem produkt czysto gadżeciarski. Owlet, wykorzystuje technologię pulsoksymetrii, czyli nieinwazyjnego, przez skórnego oznaczania wysycenia krwi tlenem, a dzięki temu rejestruje równocześnie puls, czyli częstotliwość pracy serca. Pulsoksymetry, czyli urządzenia tego typu wykorzystywane są w szpitalach i innych podobnych placówkach medycznych. W naszym Owlecie pulsoksymetr jest oczywiście w formie zminiaturyzowanej. Przecież ciężko, aby do stopki malucha przyczepić wielką maszynę. Po założeniu skarpetki na stopę dziecka, pulsokrymetr wysyła dane do stacji bazowej, która kolorami i dźwiękiem informuje rodzica o stanie oddechu. Niepokojące powinno być zapalenie się światełka czerwonego. Taki sygnał oznacza, że coś jest nie tak. Ogólna zasada działania podobna jak w innych tego typu „elektronicznych” nianiach. Informacje jednak mogą być wysyłane nie tylko na stacje bazowe. Jak we wszystkich urządzenia tego typu mamy do czynienia także z wersjami na urządzenia mobilne, takie jak smartfony, tablety czy smartwatche. Oznacza to, że mamy informacje o stanie naszego dziecka zawsze koło siebie, nawet jak dziecko jest z dziadkami, czy nianią, albo na spacerze tylko z jednym z rodziców. Ciekawe jest też to, stacja bazowa będzie działać również wtedy, gdy aplikacja zawiedzie. Chodzi o takie awarię, jak chociażby w związku z zerwaniem połączenia z siecią.

Sprzętu tego można używać, dopóki dziecko nie skończy półtora roku. Skarpetki, które dostarczone są razem z Owletem dostarczone są w trzech rozmiarach, dlatego nie trzeba kupować nowego sprzętu, gdzie dziecko nam wyrośnie. Problem może okazać się dla niektórych osób cena takie urządzenia. Większość tego typu monitorów znajdujących się w Polskich sklepach to koszt w granicach 300-500 złotych. Koszt Owlet jest jednak znacznie wyższy i może się okazać, że nie na kieszeń przeciętnego, polskiego rodzica. Cena na rynku zagranicznym to 249 dolarów, czyli około 1000 złotóweczek. W takiej cenie można u nas kupić urządzenia do monitoringu snu razem z kamerką. Smutne jest to, że dla przeciętnego wyjadacza chleba takie urządzenia z kamerką będzie bardziej godne uwagi, niż profesjonalny sprzęt medyczny. Ludzie nauczyli się kupować gadżety, a nie zawsze patrzą na jakość zakupowanego sprzętu. Prawda jest taka, że akcesoria dla malucha, które to nam — rodzicom mają ułatwiać życie, kosztują majątek i nie powinniśmy się już dziwić kolejnymi, wygórowanymi cenami. Biznes dziecięcy jest mocno dochodowy, bo wiadomo, że rodzić, który nawet nie ma dużej ilości przychodów, nie odejmie dziecku od ust. Dlatego rodzice mimo wszystko będą na dzieci wydawać majątek po to, aby upewniać się, że mają wszystko, na co zasługują.

Moim zdaniem Owlet, w przeciwieństwie do standardowych opasek fitnessowych czy smartwatchy naprawdę jest dobry i może się przydać. Sprzęt dostał sporo nagród na targach CES 2016, a tam ciężko jest się przebić tak, aby pisały o tobie wszystkie portale IT. Dużo nowinek zostaje zapomnianych, oni nie zostali. Jeśli macie w domu małego szkraba albo się go spodziewacie, warto się tym urządzeniem zainteresować.