Jestem fanem Apple nie od dzisiaj. To, co najbardziej kręci mnie w produktach tej firmy, to niesamowita integracja. Prawda jest taka, że Apple jest mistrzem na rynku w tej kwestii. Żadna z firm na rynku IT nie radzi sobie tak dobrze, jak gigant z Cupetino.

Jeżeli chce się korzystać z Apple w stu procentach i mieć z tego radość, trzeba nabyć więcej niż tylko jedno urządzenie z ich linii.

Zawsze jarałem się tym, jak iPhone współgra z iMacie, MacBookiem, czy nawet z Apple TV.

Miałem jednak przyjemność ostatnio zobaczyć, co firma wprowadziła, kiedy na Polski rynek weszło Apple Pay. Jaram się płatnościami NFC od jakiegoś czasu. Jestem osobą, która wiecznie gubi karty do bankomatu, także dla mnie takie wyjście, jak płatność telefonem, jest wręcz idealne. Okazuje się, że Apple wprowadzając Pay na polski rynek, ostro pozamiatało w naszym kraju.

Sam start tej usługi oceniam na bardzo udany.

Płatności w tej chwili można dokonywać nie tylko iPhonem, ale i Apple Watchem. Oczywiście, płacimy telefonami już od dawna. Dla niektórych jest to chleb powszedni, ale dalej jest to funkcjonalność, której tłum nie ogarnia. Ostatnio kupowałem bilet w komunikacji miejskiej i płaciłem telefonem. Mina kolegi z boku była bezcenna. Miał w ręce iPhone 8, którego nabył niedawno i nawet nie zdawał sobie sprawy, że może taki rodzaj płatności u siebie od niedawna uruchomić. Minie pewnie jeszcze dużo czasu, zanim ludzie przyzwyczają się, do takich funkcji. Pamiętam, jak na rynek weszła płatność kartą. Ludzie adoptowali się tego mechanizmu naprawdę długo. Krążyły nawet anegdoty, że prędzej przepchasz słonia, przez igielne ucho, niż zapłacisz kartą w Biedronce. Jak wiemy, w Biedronce już kartą zapłacimy. Telefonem także i nawet działa u nich BLIK.

Wróćmy jednak do samej płatności za pomocą Apple Pay w naszym kraju.

Banki są niesamowicie zadowolone ze statystyk z ostatniego tygodnia. Jak podało Pekao na swojej ostatniej konferencji prasowej, w pierwszym tygodniu do usługi dodane zostało 21 tys. kart wydanych przez ten bank. W przypadku mBanku ze względu na umowy o poufności dokładnych liczb nie znamy. Jest jednak pewna ciekawa plotka, która może was zainteresować. Pojawiła się ona na Twitterze.

Oznacza to, nie mniej nie więcej, jak to, że jeśli badać by wyłącznie użytkowników, którzy korzystają z telefonów iPhone 6 lub nowszych, odsetek byłby jeszcze większy niż wspomniane 40 proc.

Wygląda to naprawdę zachęcająco. Ciekawe jest to, że w kraju gdzie podobno ludzi nie stać na sprzęt Apple, usługa Apple Pay rozwija się szybciej niż Google Pay od Android. Trochę to abstrakcyjne, ale jednak taka sytuacja ma miejsce. Na razie nie mamy oficjalnych danych ze wszystkich banków, ale nieoficjalne dane i te komunikowane przez mBank i Pekao każą przypuszczać, że Apple Pay radzi sobie znacznie lepiej niż Google Pay. Jest to naprawdę interesująca sytuacja i godna głębszego przeanalizowania. Płatność od Google, znana kiedyś jako Android Pay, podczas debiutu osiągając 200 tys. użytkowników w tydzień. Wygląda na to, że Apple Pay bardziej zainteresowało klientów mBanku niż Google Pay. Są też wyniki z serwisu Cachless, które pokazują, iż z Apple Pay w samym mBanku już teraz może korzystać już nawet 100 tys. klientów. W przypadku Google Pay wynik to 160 tys. klientów wśród użytkowników Androida będących klientami mBanku osiągnięto dopiero po roku.

Jest to wytłumaczalne zjawisko, jeżeli się temu bardziej przyjrzymy.

Po pierwsze mBank wprowadził wsparcie Google Pay na pół roku po debiucie, zdobywając przy tym po roku pozycję lidera. Po drugie nie oferował alternatywnego sposobu płatności zbliżeniowych, więc klienci mBanku korzystający z telefonów z Androidem nie mieli innego wyboru, niż Google Pay. Nie zmienia to jednak faktów, że liczby to liczby, a w nich Apple wypada o wiele lepiej. Co więcej, bardzo szybko dogadania konkurencję. Prawdą jest, że porównanie 100–120 tys. klientów zdobytych w tydzień przez Apple Pay w mBank do 160 tys. w rok zdobytych przez Google Pay pokazuje wyraźną przewagę rozwiązania Apple’a nad systemem płatności Google’a. Co więcej, do tego trzeba dodać, że użytkowników Androida jest kilkukrotnie więcej niż użytkowników iPhone’ów i dotyczy do także klientów mBanku. Google niestety nie ma linii obrony, Liczby nie kłamią, a tych nawet najciekawszymi wyjaśnieniami nie da się oszukać.

Jest to też tak, że Android jest targetem DLA KAŻDEGO.

Są to telefony, których używają nasi rodzice, panie Grażyny pracujące w bibliotece, czy Seba z budowy. Takie osoby nie potrzebują wodotrysków i nie wydają kasy na telefon, po to, aby podawał mu kawę. Jeżeli ktoś kupuje Apple, to przeważnie są to osoby zorientowane, jeśli chodzi o i szukające gadżetów. Osoby te wiedzą, jakie są możliwości tego telefonów i śledzą rynkowe niusy. Szybko więc dowiedziały się o płatnościach i skorzystały ze sposobności. Target Androidowi tego nie potrzebuje w większości, bo to nie są ludzie gadżetów. Co więcej, trzeba do tego dodać, że nie wszystkie smartfony z Androidem mają wbudowany chip NFC. Jest to ważny aspekt. Aczkolwiek, ci co używają Apple wiedzą, że w przypadku iPhone’ów również nie wszystkie modele smartfonów produkcji Apple’a będące w użyciu dają dostęp do Apple Pay. Jest tego jednak znacznie mniej niż modeli z systemem Android.

Wniosek może być jednak tylko jeden: Apple Pay w Polsce ma się świetnie. Życzę Apple jak najlepiej, ponieważ jest to świetna firma, a na dziś dzień praktycznie już społeczność. by tylko szli w tak fajną stronę, jak ostatnio im się udaje.

Przemek jest mózgiem operacyjnym SpeedTest.pl. Studiował na Politechnice Wrocławskiej elektronikę i telekomunikację. Zarządza projektami IT, relacjami z klientami oraz nadzoruje procesy rozwoju. Prywatnie zaangażowany w rodzinę, wsparcie różnych działalności charytatywnych i projekty ekstremalne.