Coraz częściej słyszy się o oprogramowaniu wykorzystującym nasze procesory do wydobywania kryptowalut, między innymi Bitcoina czy Monero. W ciągu kilku ostatnich miesięcy w marketach z dodatkami do przeglądarek pojawiło się sporo rozszerzeń, które w zamian za korzystanie domagają się dostępu do naszego CPU. Google rozpoczęło walkę z dystrybutorami tego typu programów. Do końca czerwca znikną wszystkie wtyczki żerujące na naszych komputerach. Nie oznacza to jednak, że w markecie wcale nie znajdziemy dodatków związanych z Blockchain.

Na początku Google informowało, że pozwoli wydawcom na udostępnianie rozszerzeń, jeśli w opisie będzie zawarta odpowiednia informacja o korzystaniu z zasobów naszego komputera. Firma jednak zmieniła zdanie. Do końca czerwca tego roku z marketu Chrome znikną wszystkie wtyczki kopiące kryptowaluty.

Zostaną niektóre wtyczki związane z Blockchain

James Wagner z Google poinformował, że nie wszystkie wtyczki związane z Blockchain znikną z marketu. Zostaną te, których twórcy nie wykorzystują naszych pecetów do wydobywania kryptowalut. Wagner zdaje sobie sprawę, że niektóre z rozszerzeń, na przykład te pokazujące obecny kurs danej waluty, są przydatne dla użytkowników, dlatego firma nie banuje całkowicie kryptowalut w swoim markecie.

Aż 90% zgłoszeń nie spełniało wymogów

Po zaostrzeniu regulaminu dodawania wtyczek do marketu Chrome większość zgłoszeń była odrzucana. Programiści zbagatelizowali prośby Google’a o dodawanie adnotacji o wykorzystaniu naszych procesorów do wykopywania kryptowalut. Aż 90% zgłoszeń musiało zostać odrzuconych lub usuniętych ze sklepu.

Dla naszego dobra

Całkowite usunięcie wtyczek wykopujących kryptowaluty na naszym komputerze związane jest z bezpieczeństwem i wygodą użytkowników. Niektóre programy potrafiły nawet do 100% obciążyć procesory, co znacząco spowalniało komputery. W przypadku laptopów i tabletów cierpiała również żywotność baterii. Szacuje się, że z przeglądarki Google Chrome korzysta obecnie 60% internautów z całego świata. Dla porównania, z Firefox Mozilli korzysta jedynie około 10% internautów, a z Microsoft Edge tylko 5%, chociaż program ten jest domyślnie oferowany w Windowsie 10. Z Opery nie korzysta o wiele więcej internautów, bo tylko 5,03%.