Netflix jest serwisem, na który czekałem niesamowicie długo. Mam tu oczywiście na myśli jego pojawienie się dla naszego kraju. Przecież ile można korzystać z proxy, VPN i innych tworów umożliwiających oszukanie geolokalizacji?

Muszę też z tego miejsca przyznać, że Netflixa bardzo lubię. Płacę za niego, bo odpowiada mi formuła i baza, jaką oferuje. Sęk w tym, że nie kupuje Netflixa dla jego produkcji. Nie przeczę, że są fajne. Całkiem przyjemnie się je ogląda. Niektóre, nawet bardzo lubię. Okazuje się jednak, że dużo więcej czasu spędzam na oglądaniu klasyków, które na tej platformie się znajdują. Czasami nawet po kilka razy. Nie przeczę, że zaczęło mnie to mocno zastanawiać.

Danymi na ten temat podzieliła się ostatnio firma 7ParkData. Okazuje się bowiem, że największą ilość użytkowników Netflixa przyciągają produkcje licencjonowane, a nie te, które wypuściła platforma. Dlaczego mnie to w ogóle nie dziwi?

Spójrzmy może na dane liczbowe, aby mieć lepszy pogląd na to zjawisko. Zacznijmy może jednak od metodyki. Badanie trwało rok i zakończyło się we wrześniu zeszłego roku. Żeby formalności stało się zadość, to dotyczy oczywiście widzów w USA. Zapewne, dlatego wśród najczęściej wybieranych tytułów nabytych wskazane są produkcje, których nawet nie ma w naszej polskiej ofercie. Jednakże nie wszystkie. Najbardziej popularne są: Breaking Bad, Grey’s Anatomy, The Blacklist, How I Met Your Mother, The Office, Parks And Recreation, Criminal Minds, Supernatural, The Flash i Friends.

Według wyników 7ParkData, jedynie 20% subskrybentów decyduje się na wykupienie dostępu, by móc oglądać oryginalne produkcje Netflixa.

Aż 80% biorących udział w badaniu wybrało Netflix ze względu na produkcje, które trafiają do oferty serwisu dzięki stosownym umowom z innymi producentami i dystrybutorami. Według mnie jest to spowodowane przez kilka czynników. Wiele produkcji Netflixa, to seriale. Nie wiem dlaczego, mam przeświadczenie, że może i ludzie je lubią, ale nie oglądają ich hurtowo. Sam od nich stronię, choćby ze względu na to, że są to straszne pożeracze wolnego czasu. Jeden albo dwa seriale można jeszcze oglądać. Jednak większa ilość, to już misja lekko samobójcza dla naszej psychiki. Przecież musiałbym nic innego nie robić, tylko oglądać TV. Co więcej, ludzie wolą rzeczy sprawdzone, lubią też wracać do klasyków, które już oglądali. Sam mam tak, że wieczorem puszczam film, który już znam, choćby dlatego, że jak usnę, to nic nie stracę. Oczywiście, Netflix chciałby bardzo zmienić te statystyki, na bardziej przemawiające na korzyść ich produkcji. Prawda jest taka, że jeżeli udałoby im się osiągnąć pułap 40% do 60%, to byłoby super. Aby jednak tak się stało, potrzeba naprawdę solidnych premier, które bronią się jakością. Nie jest to tak, że Netflx wypuszcza byle co – tutaj nie mogę narzekać. Jednakże nie zawsze mu się udaje. Dla mnie jedną z największych porażek serwisu był film Death Note. Jestem ogromnym fanem mangi, jeszcze większym fanem anime o tym tytule, ale filmu produkcji Netflixa nie mogłem zdzierżyć. Doczekałem do końca i miałem ochotę wylać na niego wiadro pomyj. Za to wrażenie zrobiły na mnie dwa tytuły: “13 powodów” i oczywiście “Black Mirror”. Te dwa seriale uwielbiam najbardziej.

Netflix Black Mirror

Gigant VOD już planuje zmiany

Netflix zadeklarował, że w tym roku zainwestuje aż 8 miliardów dolarów i przygotuje dla widzów aż ponad 700 oryginalnych produkcji. Jest to jakiś krok w dobrą stronę, ale wszystko zależy oczywiście od ich jakości i promocji. Wspomniana kwota dotyczy również produkcji, których Netflix nie musi stworzyć, ale zakupi do nich prawa na wyłączność w konkretnym regionie. Jest to potężna baza nagrań i na pewno może sprawić, że Netflixowi przybędzie klientów. Nie jestem w stanie jednak powiedzieć, czy wpłynie to na zmianę statystyk.

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.