Nawigacja GPS jest bez wątpienia jednym największych udogodnień współczesnej techniki. Co prawda sama technologia jest dość stara, ale w ostatnim czasie znacznie spopularyzowały się urządzenia korzystające z nawigacji satelitarnej. Każdy z nas ma w kieszeni smartfona, na którym w każdej chwili może sprawdzić swoją lokalizację i wyznaczyć trasę do celu za pomocą darmowej aplikacji. Bez wątpienia, jest w tym duża zasługa Google Maps, których mapy są dość precyzyjne i aktualne. Dlatego też kierowcy z największą przyjemnością korzystają z tej nawigacji GPS podczas swoich podróży zarówno w trasie, jak i po mieście.

Jednak nie od dziś można spotkać się z opinią, że nawigacja satelitarna ogłupia kierowców. W Internecie możemy znaleźć wiele historii, jak ktoś wjechał do jeziora, czy też ciężarówka utknęła pod zbyt niskim wiaduktem. Jednak coś w tym jest. Badania przeprowadzone przez naukowców z University College London potwierdziły, że podczas korzystania z nawigacji GPS nie korzystamy z niektórych obszarów naszego mózgu. Jest to dość logiczne, ponieważ nie musimy planować trasy, a robi to za nas aplikacja. Badania pokazały, że aktywność hipokampu oraz kory przedczołowej mózgu jest praktycznie zerowa, kiedy zdajemy się na nawigację GPS.

Całkowite zaufanie nawigacji GPS może doprowadzić do tragedii

W maju zeszłego roku przekonała się o tym na własnej skórze 23-letnia Kanadyjka. Miała pecha, bo przyszło jej podróżować podczas mglistej nocy, przez co widoczność była praktycznie zerowa. Do końca nie wiadomo, czy to właśnie złe warunki atmosferyczne spowodowały błędne wyznaczenie pozycji, czy może po prostu mapa zainstalowana w nawigacji samochodowej nie miała dobrze oznaczonych dróg. Niestety, skręciła w drogę, która prowadzi prosto do jeziora Huron. W sumie jest to dość mało prawdopodobna wersja wydarzeń, ponieważ Kanadyjka na mapie zobaczyłaby przed sobą niebieski akwen wodny. Zatem pozostaje wersja ze źle wyznaczoną pozycją przez system GPS.

GPS wpadka

Badacze monitorowali aktywność mózgu 24 osób korzystających z nawigacji GPS

Wszystko to odbywało się w specjalnym symulatorze, który odzwierciedlał dzielnicę Soho w Londynie. Cały eksperyment składał się z dwóch etapów. W jednym z nich ochotnicy musieli sami poruszać się w symulowanym środowisku, Badacze zauważyli, że kiedy sami musimy wyznaczyć drogę oraz wybrać trasę, to nasz hipokamp oraz kora przedczołowa są niesamowicie aktywne. Co ciekawe, największą aktywność tych obszarów mózgu występuje wtedy, kiedy zbliżymy się do skrzyżowania z dużą ilością możliwych dróg. Jednak, kiedy korzystamy z systemu nawigacyjnego (np. GPS), to nasz mózg nie reaguje nawet na najbardziej skomplikowane skrzyżowania. Dodatkowe uzyskane odczyty wskazują na to, że hipokamp analizuje poruszanie się po możliwych drogach, a kora czołowa odpowiedzialna jest za wybór najlepszej dla nas trasy.

Soho Londyn
Dzielnica Soho w Londynie

Czy korzystanie z nawigacji GPS zwiększa nasze bezpieczeństwo?

Osobiście uważam, że tak. Jednak pod warunkiem, że kierowca świadomie korzysta z dobrodziejstw techniki. Eksperyment przeprowadzony przez naukowców z University College London można zinterpretować w ten sposób, że dzięki odciążeniu naszego mózgu przez nawigację GPS, możemy poświęcić więcej uwagi na potencjalne zagrożenia. Przykładowo, kierowca może uważniej obserwować przejścia dla pieszych czy też szybciej zareagować na nieprzewidziane zachowanie innych uczestników ruchów. Jednak nadmierne korzystanie z systemów nawigacji oraz pokładanie nadziei w nieomylność zainstalowanych map, może okazać się zgubne. Nie chodzi mi tutaj nawet o wjechanie do jeziora, czy zabłądzenie na jakimś odludziu.

Już podczas wcześniejszych badań, Ci sami naukowcy stwierdzili, że londyńscy taksówkarze mają mocno rozwinięty hipokamp. Wynika to z faktu, że muszą oni zapamiętywać bardzo skomplikowane siatki ulic z wieloma możliwymi trasami od punktu A do punktu B. Niestety może okazać się, że za kilkadziesiąt lat nadmierne korzystanie z nawigacji GPS spowoduje, że niektóre obszary naszych mózgów będą bardzo słabo rozwinięte. Co gorsza, część z nas może stracić umiejętność samodzielnego planowania oraz wyboru drogi. Po prostu nie poradzimy sobie bez pomocy smartfona.

Pozostaje jeszcze kwestia poruszania się tymi samymi trasami

Monitorowanie aktywności mózgu osób poruszających się po mieście, a szczególnie kierowców jest bardzo interesującym zagadnieniem. Prawda jest taka, że większość z nas nie korzysta z nawigacji GPS na co dzień, ponieważ poruszamy się przeważnie tymi samymi trasami. Chodzi mi tutaj głównie o codzienne podróżowanie z domu do pracy i z powrotem. Robimy to niemalże automatycznie, stwierdziłbym nawet, że dla takich tras nasz mózg działa jak nawigacja GPS, która ma nawet asystenta pasa ruchu. Zresztą nawet instruktorzy nauki jazdy przestrzegają swoich kursantów o tzw. jeździe na pamięć. Wystarczy niewielka zmiana w organizacji ruchu i na pewno w takim miejscu zdarzy się wypadek, a przynajmniej niewielka stłuczka. To tak jakbyśmy jeździli z nawigacją, która ma nieaktualną mapę.

Dlatego też w obu przypadkach (czyli poruszanie się za pomocą nawigacji GPS oraz jazda po tych samych trasach) niska aktywność naszego mózgu może być martwiącym zjawiskiem. Jestem ciekaw, co by wyszło, gdyby naukowcy z University College London wprowadzili w swoim symulatorze również niebezpieczne zdarzenia losowe. Jestem ciekaw, kto wykazałby się wtedy szybszą reakcją np. na wtargnięcie pieszego na jezdnię. Niby kierowcy korzystający z nawigacji GPS oraz poruszający się po ulubionych trasach mogą bardziej skupić się na otoczeniu. Pozostaje tylko pytanie, czy to robią.

Źródło: Live Science

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.