Nie lubię braków zasięgu w urządzeniach mobilnych.

Jest to taki problem, który drażni mnie wyjątkowo. Ostatnimi czasy przyzwyczaiłem się do korzystania z aplikacji mobilnych na tyle, że liczę na utrzymywanie połączenia przynajmniej w 99% czasu, jaki korzystam z Internetu. Tak niestety nie jest.

Nie zdziwiłbym się, gdybym bujał się po jakichś Pasikurowicach Dolnych, ale takie numery zdarzają się w środku wielkiego miasta.

Na samym początku byłem w stanie oskarżyć o to mój smartfon — nóż widelec jeden z upadków coś mu uszkodził. Okazało się jednak, że znajomi, którzy są w takiej samej sieci, jak ja także mają problemy. Inni operatorzy też nie mają się czym popisać. Nie jest to, może problem nagminny, który uniemożliwia swobodne korzystanie z Internetu, ale zdarza się tak, że sieci brakuje w najmniej odpowiednim momencie.

Powiem szczerze, że o zmianach na Facebooku czytam na bieżąco, ale jakoś tak się stało, że wymiana tej funkcjonalności mi umknęła.

Jakiś czas temu, kiedy miałem wzmiankowane wyżej problemy z zasięgiem, okazało się, że Facebook robi mi “dziwne” niespodzianki. Dopiero przy głębszej analizie problemu, okazało się, że odnalazłem powód, który okazał się nad wyraz lapidarny. Okazało się, że jakiś czas temu, Facebook zmienił zasady korzystania z aplikacji mobilnej. Chodzi dokładnie o wyświetlanie postów. Sprawa wygląda teraz tak, że jeśli ktoś linkuje do objętościowo dużej strony, najpewniej tego nie zobaczysz. Zmianie podlega zasada sortowania postów na wallu. Jest to niby niewielka korekta, ale tylko z pozoru. Okazuje się, że taka rotacja, może być zauważalna w skutkach. Dotknie ona przede wszystkim właścicieli dużych fanpage na Facebook. Nie są oni jednak jedyny. Ucierpią także właściciele dużych profili prywatnych — taki na przykład z dużą ilością zdjęć i filmów. Od tej pory musimy zatem pamiętać, że jeżeli post zawiera link do zbyt ciężkiej strony, są szanse, że nie zostanie on wyświetlony w aplikacji mobilnej Facebooka. Nie wygląda to za ciekawie, ale jest całkiem logiczne.

Wszystko przez średni czas ładowania strony na Facebook.

Jeżeli Facebook uzna, że strona ładuje się zbyt długo, to użytkownicy aplikacji mobilnej raczej nie zobaczą takiego wpisu w swoich wallu. Nie jest w tym nic dziwnego. Powiem nawet szczerze, że po części rozumiem ten mechanizm, a dokładnie to, co Facebook chciał przez jego prowadzenie osiągnąć. Nie jest to jednak wszystko. Co więcej, warto zwrócić uwagę, że nowy algorytm będzie brał pod uwagę nie tylko czas ładowania strony, ale także typ urządzenia oraz aktualną szybkość połączenia internetowego. Oznacza to, nie mniej, nie więcej, jak to, że w przypadku połączenia choćby LTE, zobaczymy więcej linków. Wiadomo także, że wyżej wzmiankowany algorytm będzie działał, także przy korzystaniu z sieci Wi-Fi. Nie jest to niby dobra wiadomość, ale też jestem w stanie zrozumieć taki mechanizm. Kiedy tylko wprowadzony przez Facebooka algorytm wyczuje, że połączenie internetowe traci na jakości, to od razu dostosuje wyświetlanie postów na ścianie.

Napisałem, że rozumiem decyzję stajni Marka Zuckerberga, ale nie napisałem dlaczego.

Oczywiście, sam gigant także postanowił się wytłumaczyć. Według statystyk, przytaczanych przez Facebooka, ponad 40% osób odwiedzających strony internetowe rezygnuje z wizyty, gdy opóźnienie przekroczy trzy sekundy. Powiem szczerze, że wcale mnie to nie dziwi. Robię dokładnie to samo. Jestem już na tyle przyzwyczajony do szybkiego ładowania stron, że prędkośc rodem z modemów 56k mnie odstrasza. A o dziwo zdarza się to za często. Pokazuje to zatem, że wprowadzenie zmian przez Facebook ma oszczędzić wszystkim irytacji i wkurzania się. Nie są one jednak wszystkim na rękę. Najbardziej oberwą oczywiście właściciele ciężkich portali, czyli takich stron zawierających dużą ilość, lub zdjęć z postach. Okazuje się, że takich treści nie jest mało. Oberwą wszystkie blogi i strony fanowskie: strony muzyków, fan page fotograficzne, modowe, kulinarne, taneczne itp. Nic na to jednak nie poradzimy. Jeżeli strona zawiera takie materiały, to jest zwyczajnie ciężka i jest problem z jej odtworzeniem, kiedy łącze zwalnia. Jest to jednak naturalna kolej rzeczy. Żyjemy w czasach, gdzie ruch mobilny odpowiada za ponad połowę ruchu w wielu serwisach. Mało kto chce, aby jego aplikacja ładowała się tempem spacerującego żółwia, jak w latach 90′.

Okazuje się, że Facebook może mieć teraz wymówkę w przypadku, kiedy jakieś posty nie zostaną wyświetlone.

Każdą taką akcję może tłumaczyć przeciążonym łączem i powiem szczerze, że ciężko będzie się przed tym obronić. Jest to przecież niesamowicie przejrzysty parametr. Ciężko jest określić, kiedy strona jest za ciężko w stosunku do łącza. Co więcej, nie znamy żadnej granicy czasu ładowania, powyżej której Facebook utnie zasięg. I najprawdopodobniej nie poznamy.

Rozwiązanie jest bardzo konfliktowe i może mięć wielu przeciwników. Jestem w stanie zrozumieć i jedną i drugą stronę.

W przypadku wprowadzania, takich ograniczeń, zawsze istnieje ryzyko, że będzie ono nadginane. Prawda jest jednak taka, że to własność Marka Zuckerberga i może sobie on wprowadzać takie zasady, jak mu się podoba. My po prostu nie musimy z tego korzystać, jeżeli mechanizm funkcjonowania nam się nie podoba.

Przemek jest mózgiem operacyjnym SpeedTest.pl. Studiował na Politechnice Wrocławskiej elektronikę i telekomunikację. Zarządza projektami IT, relacjami z klientami oraz nadzoruje procesy rozwoju. Prywatnie zaangażowany w rodzinę, wsparcie różnych działalności charytatywnych i projekty ekstremalne.