Większość z Was dobrze wie, że najgorszą przeglądarką every był, jest i będzie Internet Explorer. Nie mamy ku dwóch pierwszy określeniom wątpliwości. Przeszłości się nie zmieni, a na dzień dzisiejszy antyfanów IE jest o wiele więcej, niż jakiejś innej przeglądarki. Ale, co do przyszłości nie jesteśmy w stanie postawić aż takiego znaku równości. Na łamach Windows 10 wyrasta nam konkurent do tego tytułu i to znów spod rąk Microsoft. No cóż przynajmniej półka na puchar “badziewia roku” się nie zmieni. Powitajcie Edge!

Zwolennicy Microsoft zapewne za chwilę zaczną szturmować komentarze i płakać, jak to Microsoft się stara i że nie ma nic do zarzucenia Edge. Niestety, nie możemy się z tym zgodzić i na podparcie swoich teorii mamy świeżutkie wręcz dowody niepraktyczności tej przeglądarki, a także błędów, jakie posiada i to tyle po premierze. Owszem, sprawa nie jest tak mocno impasowa, jak piszą blogerzy w sieci, ale wesoło nie jest.

Właśnie! To jest pierwszy problem Edge. Mamy dokładnie 84 dni po premierze Windows 10. Nie liczę tego, ile Edge był w fazie beta testów. Mówię o dacie, kiedy teoretycznie firma powinna wypuścić w pełni działający produkt, który co najwyżej wykazuje lekkie niedociągnięcia. Tak nie jest, bo bugi w Edge są wręcz utrudniające pracę, jak nie ją blokujące. 84 dni to tak naprawdę 672 godziny robocze (liczymy soboty i niedziele, programiści są dziwni, nie mają przerw). W 672 godziny robocze to bez problemu można aplikację webową postawić w jedną osobę, a tu cały zespół doświadczonych programistów ma podobno problem z podstawowymi funkcjonalnościami. Jest to o tyle smutne, że sam Windows 10 wyszedł im całkiem, całkiem. Może po prostu Microsoft powinien zrezygnować z własnej przeglądarki.

blad_symphony

W sieci wymienia się problemy z CMS-ami, problemy z Javą lub HTML5, wyłączanie przeglądarki bez powodu. W komentarzach pod artykułami przeczytać można także o problemach z logowaniem do niektórych forów. My testowaliśmy już Edge na kilku komputerach z Windows 10. Jedne z gorszym sprzętem, inne z lepszym, jak nasz nowy lapek. To, co udało nam się zauważyć i niestety jest prawdą, ze Edge ma problemy z interpretacją niektórych języków. Niestety, dalej nie można logować się do aplikacji pisanych w Symphony. Dostajemy informacje o błędnym userze i haśle, mimo, że każda inna przeglądarka (Chrome, FF, Opera, IE) dają radę. Nie spotkaliśmy się jednak z wyłączaniem przeglądarki w przypadku nowego ultrabooka. Takowe zdarzały się, ale na Windows 10 zainstalowanym na starszym, bardziej wyeksploatowanym sprzęcie. Wesoło jednak nie jest. Najbardziej chyba rozwalają nas komentarze w sieci fanów Microsoft, którzy piszą, że normalny użytkownik niezaawansowany technologicznie nie potrzebuje wiele i takie Edge mu wystarczy do sprawdzenia poczty, czy Facebook. Rozbawiły nas mocno takie opinie, bo to tak, jakby powiedzieć: “ta Pani jeździ tylko na zakupy do sklepu po drugiej stronie dzielnicy, nie musi mieć dobrego samochodu, może przestać działać po drodze, rozkraczyć się na środku jezdni, przecież to tylko kilka kilometrów“. To, że ktoś wymaga mniej od systemu, nie znaczy, że ma być skazany na badziew. Bo co, że się nie zna, znaczy, że jest gorszy i można mu gówno wciskać i kazać mu jeszcze za to płacić? Bo tak, przypomnijmy sobie wszyscy – Windows jest jednak płatny. Jakkolwiek nie pozwoliliby na aktualizacje z innych wersji to, za tą wcześniejszą trzeba było zapłacić. Nie sądzicie, że to wręcz głupie podejście i bronienie Edge na siłe?

Co jest najbardziej martwiące? W planach MS jest wprowadzenie projektu Continuum. Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić używanie Edge na smartfonach, bez możliwości instalacji innej przeglądarki. Sprawa wygląda tak, że jeżeli zostanie wprowadzone Continuum, to niestety możliwe będzie instalowanie aplikacji tylko ze Sklepu Microsoft, a nic poza Edge tam się nie uraczy.